@MariuszHerma


.
Kryzys ukraiński jak żaden poprzedni odsłonił przepaść pomiędzy Facebookiem a Twitterem. Trudno sobie wyobrazić, żeby „Sekretarz generalny NATO napisał na Facebooku”. A na Twitterze piszą ministrowie i ministerstwa, premierzy i ich rządy, Obama i Merkel. Na Facebooku można się umawiać na Tahrir, Taksim albo Majdan. Na Twitterze uprawia się geopolitykę.

Za waszą zgodą odpuściłem sobie Fejsa, za to pod wpływem powyższej konstatacji – a po prawdzie z polecenia redaktora – założyłem konto u konkurencji. Dla tych, którym tempo aktualizacji bloga, a szczególnie publikacji Kiosków wydaje się zbyt powolne i woleliby konsumować te linki solo i od razu. I druga skrajność: dla zaglądających sporadycznie i gubiących przez to kawałki z blogowego playera, bo i je postaram się ćwierkać.

.

ćwir.




15 komentarzy

  1. A pisze:

    Bardzo dobra decyzja:)

  2. fripper pisze:

    Ambicje duże. Rozumiem, że bliższe Ci władza niż lud protestujący:)

    Mam nadzieję, że Twoja działalność geopolityczna nie wyjdzie ze szkodą dla tego bloga;)

    A na poważnie: z tego co piszesz wynika, że fejs i Twitter ładnie się uzupełniają.

    A co do Twittera i Ukrainy, to co sądzisz o tym?
    http://www.spidersweb.pl/2014/02/ukraina-czuje.html

    U niektórych znajomych tekst zdobył sporą popularność.

  3. Mariusz Herma pisze:

    No, w tej chwili ma 666 lajków. A ja nie do końca rozumiem przesłanie tekstu. Autorkę przeraża to, że jej nie przeraża, choć dalej pisze, że jednak przeraża.

    „Widzę tweety zabitych, zakrwiawionych obok newsów o kolejnej aplikacji i wpisu znajomego ze zdjęciem herbaty”.

    A jak wychodzi na ulicę, to nie widzi ludzi ze smartfonami za średnią miesięczną płacę obok tych, którzy od roku nie spali w łóżku? Pozłacanych willi z basenem obok rozpadających się chat, w których maltretuje się żony? Wystrojonego pieska na biżuteriosmyczy sikającego na mur śmietnika, w którym grzebie wygłodniały 30-latek wyglądający na lat 60? Nie słyszała o murze oddzielającym Izraelczyków od Palestyńczyków, Meksykanów od Amerykanów, o nie tak dawno temu zwalonym Murze Berlińskim? Gdy kupujesz kawę za 12 zł, zanim spienią ci mleko na latte, umrze z głodu pięcioro dzieci, którym te 12 zł przedłużyłoby życie o dobę. Bardzo nudne fakty. Ale co, lepiej tego nie wi(e)dzieć?

    Na koniec piękna generalizacja:

    „Z każdą kolejną rewolucją odbywającą się w internecie i mediach społecznościowych umiera też kawałek naszej empatii. Umiera wrażliwość na brutalność, zatraca się kawałek budowanie atmosfery empatii, która skutkuje solidarnością.”

    Cały post utrzymany jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej i chyba lepiej było przy tym pozostać. Tylu namacalnych działań Polaków na rzecz jakiegokolwiek kraju dawno nie obserwowałem. Sam od dwóch tygodni prawie nic nie napisałem, bo ślęczę na aktualizacjach i właśnie twitterach.

    A jeśli dla autorki twittery to faktycznie za mało – „Chciałby dowiedzieć się, o co chodzi. Zamiast tego dostaję urywki” – to niezbyt dobrze o niej świadczy, bo wystarczy kilka kliknięć. Adres strony Ośrodka Studiów Wschodnich to tylko osiem liter i dwie kropki. No nie, łatwiej napisać kilka tysięcy znaków o tym, że „chciałoby się dowiedzieć”. Może nazbiera się przynajmniej trochę piekielnych lajków.

  4. fripper pisze:

    Takiej właśnie opinii na temat tego artykułu się spodziewałem, zresztą jest zbieżna z moją. Ciekawiła mnie natomiast Twoja argumentacja i właściwie mogę się podpisać pod wszystkim, co napisałeś.

    Jest jednak małe „ale”. Niezależnie od tego, co myśleć o tym konkretnym artykule, to jednak dotyka on czegoś, z czym spotykam się dość często, także wśród młodzieży. Okazuje się, że bardzo wiele osób ma techniczną umiejętność korzystania z informacji sieciowych, ale merytorycznych już nie. Spotykam młodych ludzi, którzy mówią, że internetowy natłok informacji ich przeraża, że nie wiedzą, jak oddzielić ważne i wiarygodne informacje od tych nieznaczących, że chcieliby czasem tak po prostu mieć pewne rzeczy wytłumaczone, a dostęp do wszystkiego okazuje się być dostępem do niczego. Nadmiar informacji zamienia się w dezinformację i chaos, a to wszystko (plus krzykliwe nagłówki epatujące pewnymi rzeczami) prowadzi do wycofania się, zobojętnienia i ograniczenia perspektywy do prywatnego własnego świata i indywidualnych zainteresowań.

    Twój blog i ludzie do których piszesz, to ludzie świadomi, którzy wiedzą jak sensownie i merytorycznie wykorzystywać zasoby sieci, ale nie można zapominać o pozostałych, których jest sporo. Dotyczy to również dorosłych. Kilkoro rozmówców opowiadało mi, że ciężko pracują, są bardzo zajęci i nie mają czasu na grzebanie w sieci i dowiadywanie się na własną rękę. Wchodzą do internetu i widzą chaos. Najpierw się ekscytują, a potem wycofują i obojętnieją. Niestety, ale tak też bywa.

  5. Mariusz Herma pisze:

    Problem istnieje oczywiście i dotyczy nie tyle „także dorosłych”, co może przede wszystkim dorosłych, powiedzmy w wieku 20-25+. Jesteśmy pokoleniami przejściowymi, dla których natłok informacji jest stanem nowym. Wciąż nie nauczyliśmy sobie z nim radzić, sam internet zresztą nie nauczył się jeszcze ze sobą radzić. Tak jak nasi rodzice nie poradzili sobie z szokującym na owe czasy bogactwem telewizji i gapili się w ekran średnio po cztery godziny dziennie.

    (Notabene pomieszanie dramatycznych informacji z duperelami codziennie w Teleexpresie – to dopiero było znieczulenie!).

    Dla dzisiejszych gimnazjalistów „nadmiar” to już stan normalny i obstawiam, że raczej prędzej niż później staną się na powrót panami informacji. A nie – jak my – jej ofiarami. Postawią po prostu tamy.

    Sugerowała to zresztą Linda Stone, z którą swego czasu rozmawiałem na temat permanentnego rozproszenia. Zawstydzające, ale nastolatkom łatwiej odłożyć telefon niż ich rodzicom.

  6. fripper pisze:

    „Zawstydzające, ale nastolatkom łatwiej odłożyć telefon niż ich rodzicom”

    Tak, to prawda. Sam widziałem jak w kinie dziecko ochrzaniało rodzica, żeby wyłączył smartfona. Twój wywiad tez sobie przypomniałem, bo wcześniej wyleciał mi z głowy.

    Niektóre moje kontakty z młodzieżą pokazują jednak, że ten cały problem dotyczy młodych ludzi dużo bardziej niż mogłoby się wydawać. Sam parę razy zaobserwowałem, jak młodsi ode mnie zupełnie nie potrafią znaleźć w google tego, czego chcą. Wiedzą, jak działa technicznie przeglądarka, ale już zupełnie nie umieją wyłuskać zeń właściwych informacji. Oczywiście, są też tacy, co mają internet merytorycznie tak opanowany, że szczęka mi opada.

    Osobiście mam na temat sieci praktycznie identyczne z Twoim zdanie. Telewizja była chyba najgłupszym medium jakie pojawiło się w XX wieku (co nie oznacza, że nie była pożyteczna), a teraz jest zupełnie nowa jakość, tylko trzeba chcieć to dostrzec. Osobiście nie czuję się „ofiarą” informacji, a wręcz przeciwnie – nareszcie mam kontrolę nad tym, co do mnie dociera i wszelkie narzędzia do samodzielnej weryfikacji. Zgadzam się jednak z tezą Umberto Eco, że „telewizja czyni głupca mądrzejszym, a mędrca głupszym, internet zaś czyni mędrca jeszcze mądrzejszym, a głupca jeszcze głupszym”. Pod tym górnolotnym aforyzmem kryje się prosta obserwacja, że internet – jako medium plastyczne – staje się taki, jak jego użytkownicy. A więc żeby z niego korzystać sensownie, trzeba mieć już jakieś uprzednio nabyte kompetencje intelektualne, społeczne i kulturowe.

    Mam ogromny żal do polskich środowisk inteligenckich, naukowych i artystycznych, że ich przygoda z internetem często kończy się na odwiedzinach dużych portali i czytaniu chamskich komentarzy, co skutkuje później przyjęciem postawy „apokaliptycznej” i ciągłym demonizowaniem sieci w mediach, książkach i na wykładach (dotyczy to także ludzi dobrze zorientowanych, jak Wojciech Orliński, który z niewiadomych powodów uparcie działa wedle zasady „żeby plusy nie przesłoniły nam minusów”). Tymczasem właśnie oni powinni być forpocztą umiejętnego korzystania z sieci i co za tym idzie, przekształcania polskiego internetu w miejsce lepsze i „głębsze”. Oni wreszcie powinni pokazywać młodzieży, że – cytując mojego profesora – „internet to nie tylko pornografia, choć nie wszyscy studenci chcą mi uwierzyć”. Ta uwaga boleśnie oddaje fakt, który tu i ówdzie udało mi się zaobserwować, że niektórzy młodzi ludzie, nasłuchawszy się rozmaitych mędrców, sami zaczynają wierzyć, że internet poza głupotą nic innego im nie przyniesie. Ograniczają więc swoją działalność do wrzucania selfies na fejsie i oglądania godzinami śmiesznych filmików. Gdy im natomiast pokazać, jak dużo autentycznej wiedzy można z sieci wydobyć, reagują niedowierzaniem.

  7. Mariusz Herma pisze:

    Tym razem ja mogę tylko przytaknąć. Odnośnie wyszukiwarek: możesz mieć rację, ale i tutaj technologia wychodzi naprzeciw tej nieogarniętej młodzieży, proponując coraz domyślniejsze algorytmy wyszukiwań, podpowiedzi, wreszcie najnowszy konik – wyszukiwania wyprzedzające. Czyli podsuwające odpowiedź, zanim jeszcze sobie uświadomisz, że chcesz o coś zapytać. Gmail dokona za ciebie rezerwacji i umówi na randkę, mbank sam opłaci wykonane zakupy i wyrówna rachunek za dentystę. „Her” na horyzoncie.

  8. Marcin pisze:

    Dziwię się zdziwieniem, bo w amerykańskim mediach to od dłuższego czasu cytuje się bardziej Twittera niż Facebooka, gdzie ten drugi jest uważany za dosyć niepoważny. Zresztą Zuckerberga popieprzyło od pieniędzy i chce zamykać strony promujący broń palną. Hoplofobię da się leczyć.

  9. fripper pisze:

    „…podsuwające odpowiedź zanim jeszcze sobie uświadomisz, że chcesz o coś zapytać. Gmail dokona za ciebie rezerwacji i umówi na randkę, mbank sam opłaci wykonane zakupy i wyrówna rachunek za dentystę”

    Tych opcji akurat bym się trochę obawiał.

  10. Mariusz Herma pisze:

    Pewnie. Komputer już teraz staje się naszą zewnętrzną pamięcią, pamięć smartfona wyręcza pamięć własną. I w porządku, o ile tylko nie wyręczy nas również w myśleniu. Ale może znajdziemy godne zajęcie dla zwolnionego potencjału.

  11. Padł tutaj przykład „Her” w którym to właśnie człowiek zatracił się w sieci na rzecz emancypacji i samoświadomości „tworów wirtualnych”.
    Swoją drogą film troszkę nudnawy dramaturgicznie, ale wizja arcy-ciekawa.

  12. Marceli Szpak pisze:

    Ale Kioski Instant będą, tak? (przepraszam, ale Twitter zdecydowanie no, no, siedlisko słabych blogerów i jeszcze gorszych polityków, przynajmniej w wydaniu pl).

  13. Mariusz Herma pisze:

    Oczywiście, po prostu zamiast wrzucać ciekawe linki tylko do maila „Kiosk” zaadresowanego do samego siebie, wrzucam je też czasem na Twittera. Kioski to mój służbowy pamiętnik, tyle że prowadzony publicznie.

  14. Mariusz Herma pisze:

    Piwo bezalkoholowe, kawa bezkofeinowa, formuła bez rumoru?

Dodaj komentarz