Teraz Google

Wybrane dla wszystkich?

Po aktualizacji androidowej aplikacji muzycznej niektórzy mogli zauważyli, że streamingowy oligopol w Polsce poszerzył się o nowego zawodnika. Google Play Music od dziś proponuje mniej więcej to samo, co  Spotify, Dezeer, WiMP. Nawet przysłowiowe już 20 milionów utworów, no i niecałe 20 zł miesięcznie za tzw. All Access. Jedyna nowość, to starość. Czyli możliwość załadowania do chmury (znów!) 20 tys. empetrójek i zakupu kolejnych. I takiego kombosa faktycznie nikt u nas dotąd nie proponował.

Premierę pewnie nieprzypadkowo poprzedził triumfalny komunikat Spotify o przekroczeniu 10 mln abonentów oraz „40 milionów aktywnych użytkowników w 56 krajach na świecie”. Jeden płacący na czterech korzystających to w Internecie proporcja godna pozazdroszczenia. Dlatego w pierwszym odruchu informację tę odebrano jako sygnał, że abonamentowy streaming dociera do mas. Ale zdaniem niektórych jest wprost przeciwnie.

Lata mijają, a poza kilkoma krajami wciąż pozostaje on domeną zajawkowiczów muzyczno-technologicznych – przynajmniej w wydaniu płatnym. Bo gdy z filmowych odpowiedników z Netflixem na czele korzystają głównie kobiety i to w wieku wszelakim, muzyczne abonamentu wykupują głównie panowie w wieku postudenckim. Reszcie najwyraźniej wystarcza YouTube i ograniczony, ale darmowy dostęp do katalogów streamingowych. A może coś jeszcze innego?

W sobotę jechałem z Krakowa do Warszawy, a jako że z pociągami na tej trasie z roku na rok coraz wolniej, skorzystałem z BlaBlaCar, czyli płatnego autostopu. W Oplu Astrze dwójce zmieściła się nas piątka. Przewodniczka po Krakowie studiująca archeologię odwiedzała rodzinną stolicę. Para wyznawców Realu – dorywczy reżyser i studentka dziennikarstwa sportowego – pielgrzymowała do Praskiej Drukarni, by wespół z kilkuset innymi kibolami kontemplować finał Ligi Mistrzów.

Wreszcie właściciel pojazdu. Niespełna trzy dychy, pod szybą zamontował właśnie bajerancką kamerkę z GPS-em, pasażerów obsługuje przez smartfona, a na co dzień wdraża systemy informatyczne. Lubi muzykę. Idealny kandydat na zajawkowicza muzyczno-technologicznego. Kieszenie drzwi zawalone sfatygowanymi kasetami.

.

Fine.




4 komentarze

  1. Tomasz2D pisze:

    A po wpisaniu w wyszukiwarkę „free songs” pokaże się trochę albumów (i utworów) do pobrania za 0 zł.

  2. i czego słuchaliście z tych kaset? Czy to były kasety z Sangoplasmo?

  3. Mariusz Herma pisze:

    To były kasety ewidentnie z lat 90. i początku dwutysięcznych. Kolekcja obowiązkowa każdego miłośnika 30 Ton, lista lista. Jak przystało na prawdziwych melomanów, nie słuchaliśmy muzyki, tylko o niej rozmawialiśmy.

    Małe uzupełnienie (dzięki!): Deezer też pozwala dodawać własne mp3 do określonej wielkości, chociaż w ogóle się tą funkcją na polskiej stronie nie chwali, a w panelu obsługi ukrył ją pod „więcej”. Nie wiem, na ile samo Google jest tego świadome, bo chwali własny serwis jako pierwszy oferujący tę usługą w Polsce.

  4. […] marca używam Deezera, od pierwszego dnia wejścia do Polski – również Google Music. Różnic – wbrew pozorom – nie ma tak […]

Dodaj komentarz