Czy moglibyście dodać link do Spotify?
Dla naszego rynku muzycznego Spotify jest dosyć ważne. Wszyscy sprawdzają teraz streamy, to główny miernik.
Taką prośbę dostaliśmy od menedżera/przedstawiciela Anwai, dwóch świeżaków prezentowanych niedawno na bihajpie. Wychodzi na to, że po stuleciu liczenia egzemplarzy, dekadzie mp3 i roku czy dwóch odsłon na YouTube – zgodnie z oczekiwaniami nastaje nam powoli era mierzenia streamów.
Powyższa prośba skojarzyła mi się z niedawnym artykułem The Atlantic o „efekcie Shazam” – od słynnej aplikacji rozpoznającej utwór „na słuch” po kilku sekundach i proponującej od razu zakup/odsłuch tejże kompozycji. Dotychczas ściągnięto ją już pół miliarda razy i podobno generuje około 10 proc. obrotów oficjalnymi mp3. A co najciekawsze: potrafi przewidywać przyszłość.
Menedżerowie Shazam natychmiast potrafią wykryć rosnącą liczbę zapytań o daną piosenkę w danym miejscu świata i obserwować, czy zapytania te się rozprzestrzeniają. Wprawdzie po fakcie, ale prześledzili w ten sposób ekspansję „Royals” Lorde. Najpierw nieliczne kwerendy w Nowej Zelandii, potem w Nashville – „duży hum muzyczny, nie tylko dla country”, tłumaczą – następnie oba wybrzeża USA. Gdy „Royals” stało się najczęściej wyszukiwanym utworem w 3 tysiącach amerykańskich miast równocześnie – wiedzieli, że to Next Big Thing, mimo że listy przebojów jeszcze tego nie potwierdzały.
Aż 48 z 50 największych hitów radiowych ubiegłego roku byli w stanie wyekstrapolować ludzie z firmy HitPredictor. Działa w nieco innych sposób: z piosenek kandydujących do list przebojów wycina się „kluczowe fragmenty” i wysyła odpowiedniej próbce internautów, by wypowiedzieli się – a następnie analizuje się ich reakcje. Czyli zautomatyzowana wersja badań, które od dekad przeprowadzają mainstreamowe stacje radiowe na słuchaczach obecnych fizycznie.
Ktoś z wypowiadających się w tekście próbuje uprzedzić komentarze, które od razu usłyszałby, gdyby i on o podobnych rzeczach opowiadał żywej publiczności:
Nie chodzi o wyeliminowanie elementu ludzkiego z radia, ale raczej o pokazanie elementu najbardziej ludzkiego – czyli reakcji publiczności – wyraźniej niż kiedykolwiek.
Dla mnie wspomniany artykuł opowiada przede wszystkim o nowym obliczu AR – czyli skautów artystów. Nie szukają już nowych talentów w klubach. Nie przesłuchują stert CD-rowych demówek. Nie przeklikują się nawet przez YouTube. Patrzą w wykresy. Liczą odsłuchy na Spotify, śledzą wzmianki na Instagramie, szukają trendujących na Twitterze – w czym pomagają im specjalistyczne programy w rodzaju Find (artykuł wspomina o sześciocyfrowych płatnościach za roczny abonament). I obstawiają setkę najlepszych, bo statystyka nie kłamie – dwudziestu z nich wyląduje na Billboardzie.
Co ciekawe, według tychże ekspertów lajki fejsbukowe nie są żadnym prognostykiem przyszłych osiągnięć danego artysty. Wciąż liczą się w pierwszej kolejności odtworzenia radiowe – one zresztą generują w dużej mierze wyszukiwania w Shazam, a te zwracają uwagę radia, koło się zamyka. Na drugim miejscu w kwestii przewidywania przyszłości uplasowały się, o niespodzianko, wejścia na profil danego artysty na starej dobrej Wikipedii.
W kontekście powyższego polecam też drugą część siódmego rozdziału książki „Siła nawyku” (m.in. o Polyphonic HMI i ich Hit Song Science oraz Mediabase, założonym już w 1985 roku). Zresztą, cała książka jest interesująca. ;)