Alicia Keys, Beyoncé, Calvin Harris, Chris Martin of Coldplay, Daft Punk, Jack White, Jason Aldean, J. Cole, Kanye West, Deadmaus, Madonna, Nicki Minaj, Arcade Fire, Rihanna, Usher – i kapitan Jay Z.
Huczne uruchomienie, a raczej reaktywację serwisu streamingowego Tidal niektórzy okrzyknęli od razu krokiem wstecz dla branży fonograficznej. Argumentują dwojako. Po pierwsze, rezygnacja z darmowej wersji niweczy wysiłki Spotify, by wciągać do opornych strumienia. Wielu odstraszy nawet tańsza opcja za 9,99 dol. Po drugie, nie znamy zasad dzielenia zysków między wytwórniami a artystami. Trudno więc liczyć na postulowany postęp w tej kwestii. Bo gdy wytwórnie zabierały 90-95 proc. profitów ze sprzedaży płyt, od biedy dało się to uzasadnić tłoczeniem i dystrybucją. Ale trzymanie się tej proporcji przy streamach?
Jeśli chodzi o argument pierwszy, zacznijmy od odnotowania, że w Stanach przychody ze streamingu przekroczyły już przychody ze sprzedaży CD:
Do dominacji daleko, ale rynek już teraz jest ogromny. Jest co monetyzować. Wygląda więc na to, że Szwedzi ze Spotify i inne tuzy pierwszej fali streamingu odwalili ciężką robotę. A teraz przechwyci ich młodszy brat. O zamiarze odessania Spotify użytkowników najlepiej świadczy uderzające podobieństwo wyglądu/nawigacji obu serwisów: oczywiste ułatwienie dla korzystających już ze Spotify.
Że wyemigrują tylko ci płacący? Tym lepiej. Kupujący subskrypcje mogą wciąż być mniejszością, ale szacuje się, że na świecie jest ich już około 40 mln. I generują większość dochodów, do „darmowych” słuchaczy w zasadzie się dopłaca. Właściciele Tidal wpadli na znakomity pomysł, by na swoją stronę przyciągnąć wyłącznie tych gotowych wyłożyć gotówkę. Dokładnie to samo zrobiło Apple, zakładając iTunes. Olało napsterowców, a postawiło na tych, którzy za jakość, legalność i hajp zapłacą.
W przypadku Tidal jakością ma być odsłuch bezstratny (przy abonamencie za 19,99 dol.). Odpowiednikiem legalności – promowanie serwisu jako przedsięwzięcia oddolnego, inicjatywy artystów, którzy wreszcie będą godziwie wynagradzaniu. Elementy hajpu wyliczyłem zaś na wstępie. Spotify chciało przeciągnąć na swoją stronę pokolenie p2p. Tidalowi chodzi raczej o ludzi z wymierającymi iPodami.
Jeśli chodzi zaś o podział zysków, w tym punkcie Tidal wbrew obawom zapewne będzie się od Spotify różnić. Z powodu udziałowców. Każda z dużych wytwórni ma przynajmniej po kilka procent akcji Spotify (dopiero teraz mówi się o zmianie właściciela). Majorsi zadbali więc o korzystny dla siebie podział słynnych ułamków centów za odsłuch. Na czele Tidala zamiast labeli mamy 17 muzyków. Z których większość dawno przestała być muzykami, bo zajmuje się excelami.
ITunes’em streamingu będzie raczej Beats aniżeli Tidal ;) To, że wartość streamingu przekroczyła wartość sprzedanych płyt CD w USA, to naprawdę nic nie znaczy. Coraz mniej sprzedaje się płyt CD, więc nie ma do czego się równać, no chyba że w dół ;). Kolejna sprawa, to cena za dostęp. Gdzieś wyczytałem, iż średnio ludzie są skłonni zapłacić za dostęp do muzycznego streamingu na poziomie 5 dolców miesięcznie, czyli wydając ta te usługi 60 dolców rocznie.
Oczywiście można znaleźć w Tidalu parę wyróżniających się kwestii. Muzyka w formacie bezstratnym to jedno – i to oczywistość. Druga kwestia to sam content, nie tylko audio, ale również teledyski – i wszystko (w założeniach) ma być ekskluzywne, dostępne tylko tam. Jestem ciekawy, jak to przetrwa próbę czasu. Kolejna zaleta, to tworzenie redakcji w Tidalu. Podobną drogą idzie zresztą Beats łowiąc z BBC znanego DJa.
Ale w dalszym ciągu streaming ciągnie branżę muzyczną w dół – nie jest jej wybawieniem. Pisałem o tym szerzej na swoim blogu: http://creativeindustries.co/post/110452580429/streaming-nie-uratuje-tego-sektora-kreatywnego
Dodam tylko, że niedawno YouTube świętował 10 lat istnienia. I co się okazało po dekadzie działania? Że ta największa platforma wideo (darmowa) dopiero po 10 latach wyszła na zero. Przez pierwsze 9 lat przynosiła miliardowe straty dla Google’a.
„Streaming ciągnie branżę muzyczną w dół” – w jakim sensie? Gdyby nie (legalny) streaming, mielibyśmy w samych tylko Stanach o te 2 mld dol. mniej. W Szwecji w ogóle nie byłoby rynku muzycznego. To nie tak, że bez YouTube, Spotify itd. sprzedaż CD utrzymałaby się na dawnym poziomie. Mielibyśmy tylko streamingowego Napstera (Groovesharka), z którego kasy żadnej by nie było.
Chyba że oskarżymy rozwój technologiczny. W takim razie zgoda: postęp pociągnął ciągnie sprzedaż nośników fizycznych zawierających nagrania fonograficzne w dół. Dodajmy: z absurdalnie wywindowanego poziomu, którego w żaden sposób nie dało się uzasadnić faktyczną wartością produktu, a jedynie mieszanką sprytnych zabiegów sprzedażowych (kupowanie całego CD dla jednego singla), marketingowych (peak CD nieprzypadkowo przypada na boom boys/girlsbandowy), dystrybucyjnych (np. zmowa cenowa w Stanach, zaraz po jej zakazaniu peak CD się skończył), i nadpodaży tanich nieruchomości w Stanach – bo gdy przyszła bańka nieruchomościowa i wynajem zdrożał, wielkie sieci płytowe zaczęły masowo padać, a półki z płytami z Top50 w marketach wielobranżowych zamieniły się w Top10.
Łatwo zwalić wszystko na piractwo (wersja 2005-2013) albo streaming (2014-). Ale pęknięcie balonu CD wynika z multum czynników, począwszy od samego faktu, że przesadnie nadmuchane balony mają tendencje do pękania.
Co do miliardowych strat Google z YouTube, to czy uwzględniamy w obliczeniach wszystkie zyski „obok” – na przykład gigantyczny biznes reklamowy, który wiele zawdzięcza m.in. danym zbieranym za pośrednictwem YouTube?
Aplikacja WhatsApp pewnie nigdy nie zarobi dla Facebooka 19 mld dol., które na nią wydał, ale chyba nie mamy wątpliwości, że na tej transakcji nie stracili?
Bezstratny streaming niedawno wprowadził go WiMP, ale jeśli dobrze pamiętam, to czy przy tym serwisie nie miał kombinować właśnie Jay?
Dodam tylko, że Spotify może mieć kłopoty bo start Tidala zbiegł się w czasie z tak fatalnym „upgradem” ich aplikacji, że wielu użytkowników (na podstawie reakcji na forum) szuka alternatywy. Tidal może skorzystać.
Jay Z zrobił z WiMP-a i Tidala jedną spółkę, dzięki czemu może się na (re)starcie pochwalić ponad pół milionem płacących subskrybentów. Tidal zresztą też ze Skandynawii, oba serwisy dziełem jednej firmy:
http://en.wikipedia.org/wiki/Aspiro
Ach, widzę właśnie, że WiMP ogłosił rebranding.
„Shares of the music-streaming company Jay Z bought spiked 938% on Tuesday”
http://www.businessinsider.com/aspiro-surged-on-jay-z-tiday-announcement-2015-4