Szorstka mowa

Szorstka mowa

Kilka dni temu opublikowaliśmy na bihajpie przepiękną piosenkę urugwajskiego artysty o pseudonimie Simön, który powinien przypaść do gusty nie tylko fanom romantycznych porywów Radiohead.

Walory muzyczne u Simöna dopełnia lingwistyczny. Jak tłumaczy nasz korespondent w Montevideo, artysta żongluje zwrotkami hiszpańskimi i portugalskimi, bo język macierzysty uważa za zbyt suchy, szorstki, by wyrazić pewne emocje. I to jest rzecz dla mnie ciekawa z trzech przynajmniej powodów.

Po pierwsze, dziwi samo uznanie hiszpańskiego za języki niesprzyjający songwritingowi. Ale może to skrzywiona perspektywa użytkownika jednej z najbardziej karkołomnych mów świata – poza niemieckim chyba wszystkie inne języki wydają się miękkie.

Przypomina mi się wyznanie pewnej włoskiej śpiewaczki operowej, którą anglojęzyczne teksty – jakoby twarde – niebywale męczyły. Tylko włoski uznawała za dość samogłoskowy, by uwolnić możliwości krtani. Ewentualnie japoński.

Po drugie, ucieczka od wad mowy własnej prowadzi zazwyczaj ku angielszczyźnie. Czy Polak zirytowany twardościami polszczyzny nie przerzuca się na czeski albo szwedzki, lecz właśnie na angielski. Z rozmaitych powodów: znajomość, wychowanie, wielki świat. Podobnie postępują chociażby Meksykanie. Ale z Montevideo, jak widać, bliżej do Rio niż NYC.

Po trzecie wreszcie, zająłem się przyczynami przerzucania się z języka ojczystego na obcy – akurat w przypadku artystów z Polski – w pierwszym numerze „Gazety Magnetofonowej”. Pomogły mi w tym Julia Marcell i Gosia Zielińska z krakowskich Rycerzyków, obie zaznajomione z obiema mowami.

Piszę w czasie przeszłym, bo pieniądze już zebrane, tekst napisany, strony prawdopodobnie już się drukują. W debiucie „Magnetofonowej” spisałem jeszcze wyznania Oli Kobak, czyli utalentowanej Polki z RPA, córki nie byle muzyka. I napisałem parę słów o nowej płycie Kapeli ze wsi Warszawa.

A gdzie w ogóle „Gazetę” kupić? Pewnie najlepiej zdążyć na crowdfunding – czynny jeszcze przez pięć dni. Im wyższa suma zbiórki, tym większe wrażenie zrobi chociażby na reklamodawcach, a i gazeta sama wyląduje w skrzynce najpewniej przed świętami.

Fine.




Dodaj komentarz