„Wywołaliśmy pożar tym wywiadem” – napisał mi nasz grecki korespondent po publikacji tego niewinnego wywiadu. Poszło o zdanie, w którym artysta tłumaczył powód zmiany wytwórni z lokalnej (Inner Ear) na globalną (The Native Sound):
In Greece, when we refer to Greek record labels we basically mean Inner-Ear, which functions as an umbrella to most of the indie sound. I think that the way they work is quite amateurish compared to labels abroad, and it was a big mistake to sign with them when I started.
Podobno przez cała resztę dnia artysta i jego ekswytwórnia przerzucali się argumentami, a prywatnie może i zniewagami. A dyskusji uważnie przysłuchiwały się szeregi słuchaczy, a przede wszystkim muzyków. Bo w greckim niezalu Inner Ear to niemal monopolista, wybór tyleż oczywisty dla młodych wykonawców, co poniekąd jedyny.
*
Przypomniała mi ta sytuacja prezentację rodzimych dystrybutorów kontentu cyfrowego, którzy opowiadali o sobie w ramach konferencji towarzyszącej niedawnemu festiwalowi Spring Break. Jeden z nich – nie pamiętam czy, przedstawiciel Independent Digital czy e-Muzyki – wspomniał, że jego firma współpracuje z szeregiem niezależnych oficyn krajowych, których liczba przekracza bodaj dwieście. A może nawet 250?
Przypomniał mi się także ciekawy artykuł Kaśki Paluch o wytwórniach U Know Me Records oraz Lado ABC, które niedługo spotkają się na jednej scenie. Z jej rozmów z bohaterami rodzimej alternatywy dało się odczuć, jak szeroka zrobiła się ta nasza scena, skoro dwie tak prominentne instytucje spotykają się dopiero teraz. W mniejszym świecie muzycy i wydawcy z tych wytwórni kolaborowaliby permanentnie. A po drugie: dzięki takiemu rozproszeniu same wytwórnie miewają charakter nie mniej wyrazisty niż wykonawcy, których reprezentują.
Ma pewne zalety monolit w stylu greckim, a do pewnego stopnia także słowackim (Slnko Records), czeskim (Indie Scope), czy w głębokim niezalu nawet francuskim (La Souterraine). Z perspektywy wewnętrznej chodzi o siłę przebicia, takie instytucje odgrywającą rolę fonograficznego Off Festivalu. Dla słuchaczy zagranicznych czy leniwych miejscowych to z kolei wygoda. Wystarczy śledzić jeden label i ogarnia się większość lokalnego niezalu. Dzięki kanałowi Inner Ear często dowiaduję się o greckich nowinkach przed tamtejszymi pitchforkami.
A w Polsce? Gdybyście chcieli mnie pytać, kto, z kim, kiedy i co wydaje – z góry się poddaję.
*
A propos pozycji dominującej, Bartek Chaciński dokonał czynu niegodnego i po latach niemal codziennego publikowania wpisów na Polifonii w ramach jubileuszu bloga publikował dziś wcale niekrótkie wpisy co godzinę.
Dziennikarsko podziwiam, koleżeńsko gratuluję, czytelniczo dziękuję. Dla współblogerów wszelako – litości.
*
A propos sporów i Bartka, który przed laty zamówił u mnie artykuł o pisanym języku mówionym, wygląda na to, że tydzień temu wspiąłem się na szczyt kariery publicystycznej.
Przy czym featuring na maturze z polskiego z tym właśnie tekstem o tyle bawi, że owa publikacja została pierwotnie oprotestowana przez pewnego wrażliwego językowo czytelnika. Skarżył się on redakcji, pisownia oryginalna, następująco:
Z satysfakcją przeczytałem „NIEZBĘDNIK o języku”.Udany numer,w moim przekonaniu,ale trafiła się Wam niezła wtopa w artykule Mariusza Hermy „Pisany język mówiony” – autor (chyba nie językoznawca jednak),kończąc swój tekst używa sformułowania – cytuję – „…bo wszak nie o nośnik,lecz o treść SIĘ ROZCHODZI (podkr. moje-RS).” Zgroza,i to właśnie w numerze o języku,jego prawidłach,etc.Nie będę przywoływał znanego pytania „co się rozchodzi?” bo wszyscy chyba znają na nie odpowiedź…Z poważaniem,
Zdecydowanie nie językoznawca. Dobrze, że chociaż matura zdana.
To, że analizują Twoje teksty na studiach, to wiem. Matura to jednak nowość, no i zasięg potężny. Szczerze gratuluję :)
Wow! Sława i chwała. Gratulacje i pozdrowienia