Echa przeszłości

Echa przeszłości

Dawno, dawno temu napisałem artykuł o wchodzącej gwieździe szachów Magnusie Carlsenie. Tytuł artykułu – „Opus Magnus” – był jakoś proroczy i dla mnie, bo dziś wydaje mi się jedną z rzeczy, które bardziej mi się w życiu dziennikarskim udały. Przypomniał mi się ten tekst w związku rozpoczętym w piątek w Londynie maratonem szachowych mistrzostw świata, gdzie Magnus broni tytułu najlepszego przed aktualnym numerem drugim szachów – Fabiano Caruaną.

Skąd to ryzykowne samochwalenie się? Jednym z powodów są śródtytuły. Drugim – mądre zdanie, które kiedyś usłyszałem na temat tego, co najlepiej świadczy o kunszcie dziennikarskim (czy szerzej pisarskim). Mianowicie czy danym tematem potrafi się zainteresować osoby, których dany temat nie interesuje. Właśnie tym imponował mi Waldemar Januszczak, krytyk sztuki „The Sunday Times”, że od początku do końca czytałem wszystkie jego artykuły i recenzje na tematy, o których nie miałem pojęcia – i w zasadzie nie planowałem mieć (rzeźby?!?).

I z tym moim Magnusem chyba ten wyczyn się udał. Nawet w samej redakcji „Polityki”, bo choć jej członkiem wtedy jeszcze nie byłem – tylko anonimowym współpracownikiem – trafiła mi się wewnętrzna nagroda numeru. Ale mało tego! Dzięki temu artykułowi sam siebie zainteresowałem szachami, w które na poważnie grałem ostatnio na początku podstawówki. W efekcie od kilku dni na wpół żywo śledzę londyńskie zmagania młodzieńców, mimo że pierwsza partia trwała ponad 7 godzin (druga była o połowę krótsza). Wiadomo, komu kibicuję.

Dawno, dawno temu moim prywatnym kryterium jakości krytyki kulturalnej zwykło być to, na ile mogę coś podkraść do własnego pisania o muzyce. Tu znów najbardziej inspirujące okazały się postacie spoza muzyki, o czym pisałem osiem lat temu (Chryste!) w poście zatytułowanym (Chryste!) „O pisaniu„. Najlepszym przykładem wspomniany Januszczak, ale także Jacek Dukaj, którego „10 sposobów na zgnojenie książki” natchnęło mój muzyczny remake.

Oba te kryteria przypomniały mi się, gdy trafiłem na relacje z aktualnych szachowych finałów autorstwa Olivera Roedera z portalu FiveThirtyEight – kojarzonego raczej z politycznymi statystykami wysokiego pułapu. (Śledziłem tę stronę na żywo podczas finału Clinton-Trump; mylnie przewidywali, że wygra ta pierwsza). Bo druga partia Carlsen-Caruana była raczej nudna, nawet dla takiego amatora jak ja. Za to Roeder stworzył na jej temat ten superfajny tekścik.

I to byłoby trzecie kryterium – zrobić coś z niczego.

 

Fine.




Dodaj komentarz