marzec 2025

Lubię być w zespole, ale lubię też być zespołem

Lubię być w zespole, ale lubię też być zespołem

Adrian Belew to niebywały profesjonalista. I nie chodzi mi tylko o jego grę na gitarze (choć sam deklaruje: „Nie uważam się za kogoś wybitnego, na świecie jest mnóstwo znakomitych gitarzystów”) ani kompetencje wokalne, lecz także o udzielanie wywiadów. Każde zdanie zasługuje na spisanie.

W nowym numerze „Polityki” zmieściły się więc tylko najciekawsze fragmenty naszej rozmowy, w tym historia o tym, jak niespodziewanie dla siebie („Dorwali mnie na schodach”) wylądował studiu Talking Heads, by dołożyć się do ich – jak się miało okazać – najważniejszej płyty.

Okazją do rozmowy jest jego wspólna trasa z Jerrym Harrisonem z Talking Heads. Po wieloletniej covidowej przerwie wracają do Europy, a przyjazd ten obejmuje majowy koncert Warszawie, zdominowany rzecz jasna przez materiał z „Remain in Light”.

Fine.


Tytułem wstępu

Tytułem wstępu

Przypomniałem sobie niedawno o recenzji płyty „Illinois” Sufjana Stevensa autorstwa Jakuba Radkowskiego opublikowanej w serwisie Screenagers, którą swego czasu nawrócił mnie na ten album – przy pierwszym kontakcie wydał mi się wręcz zbyt doskonały, „wyrysowany od linijki”, dzięki Kubie odkryłem w nim duszę. Przez te lata nic a nic nie stracił (tak jak i recenzja), wydaje wręcz jednym z ostatnich arcydzieł anglosaskiej alternatywy.

Teraz w tekście Kuby zwróciło moją uwagę to, jak komplementuje otwierający płytę utwór „Concerning the UFO Sighting…”. Bo także dla mnie to znacznie więcej niż dwuminutowy wstęp do właściwej Sufjanowej symfonii. To raczej fraktal całej tej barwnej mozaiki, który mimo minimalizmu sygnalizuje rodzaj oraz intensywność piękna całego materiału, jest obietnicą – jakże spełnioną.

Dla mnie z tego fraktala można byłoby jednak wyjąć jeszcze mniejszy: otwierające utwór akordy fortepianu. Zdarza mi się po włączeniu „Illinois” przyłapać na myśli, że po kilkunastu sekundach spędzonych z tymi naśladującymi echo akordami mógłbym przerwać odtwarzanie, a i tak odczuwałbym satysfakcję z przesłuchania całego albumu.

*

Takie zachwycająco-streszczające powitania zdarzają się wcale nieczęsto, na szybko w pamięci zdołałem wyszukać ich w głowie ledwie garść. Radiohead opowiedzieli sporą część „Kid A” w kilkunastu pierwszych taktach, podobnie jest z „I Am a Bird Now” Antony’ego, „Alligator” The National, „Lightbulb Sun” Porcupine Tree, a po ciemnej stronie mocy postawić można „Lateralus” Toola i „Deliverance” Opeth – że wspomnę tylko tytuły z ostatniego ćwierćwiecza i tylko takie, które potrafię zagrać w głowie w pełnej krasie.

*

„The Colour of Spring” Talk Talk zaczyna się fraktalem bodaj najbardziej niesamowitym. Bo przez ponad 30 sekund – a tyle w epoce streamingu uznaje się w zasadzie za odsłuchanie całego utworu, skoro od pół minuty przysługują tantiemy – towarzyszy nam tylko automat perkusyjny. Mimo to już on przy corocznym odsłuchu na powitanie wiosny robi robotę. A gdy po chwili dołączy akustyczny bas, fortepian i wtręty żywej perkusji, mamy całą płytę. No dobra, Mark Hollis jeszcze się załapał na pierwszę minutę.

Jakże tym początkiem „The Colour of Spring” kontrastuje z debiutem Talk Talk, „The Party’s Over”. Niby to właśnie wstęp tej drugiej płyty wykłada wszystko na stół, atakuje dyskotekową ścianą dźwięku, a jednak to nie to. Za to już wokalizowany wstęp płyty „It’s My Life” zdradza dokładnie tyle na temat reszty, ile powinien. Zapewne wiele osób rozpływa się już na samym progu „Spirit of Eden”, przy tej trąbce i smykach. Ja się rozpływam.

A „Laughing Stock”? W kontekście wszystkiego, co napisałem wyżej, no właśnie jakaś kpina. 17 sekund niczego, gdzieś tam cicho buczy wzmacniacz niczym odległa lokomotywa. A po tej przedłużającej się, niepokojącej wręcz ciszy dostajemy… jeden akord gitary. A jednak ta cisza i ten jeden akord to fraktal nad fraktale. Opowiadają nie tylko cały album, ale dla mnie w zasadzie całe Talk Talk, przynajmniej ten najcenniejszy, zawierają całą ich wrażliwość, ewolucję, intencje.

Rzecze Hollis:

I think silence is an extremely important thing. It isn’t something that should be abused. And that’s my biggest worry because of the whole way that communications have developed, that there is a tendency just to allow this background noise all the time rather than thinking about what is important. The silence is above everything, and I would rather hear one note than I would two, and I would rather hear silence than I would one note.

Można się smutno uśmiechnąć, bo ten komunikacyjny szum, który męczył go ponad trzy dekady temu, był przecież nieśmiałym wstępem do obecnego, choć może też już rysującym ciąg dalszy fraktalem.

Tymczasem postanowiłem pójść za radą Hollisa i zapauzowałem „The Colour of Spring”, naruszając marcowy rytuał. By należycie docenić, jak w pobliskich drzewach i krzakach nadejście wiosny wyśpiewują zięby i szpaki.

*

O Talk Talk w 2024, 2023, 2022, 20212020, 20192018, 2017, 2016, 2015, 20142013, 2012, 20112010, 2009.

 

Fine.


Playlisty regionalne

Playlisty regionalne

Zasadniczy sens bihajpa najlepiej oddaje nasza główna playlista na nieszczęsnym Spotify, bo przecież o tę globalną lokalność od początku chodzi.

Ale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każdemu musi podobać się przeskakiwanie między kolumbijską cumbią a wschodnioeuropejskim postpunkiem, między polskim i koreańskim popem i z powrotem.

Stąd pod koniec ubiegłego roku odpaliliśmy playlisty z Ameryką Łacińską oraz Afryką, a teraz także dedykowaną playlistę skupioną na Europie. Tak mały kontynent, a tak wiele języków.

Przy okazji – o tego typu sprawach w pierwszej kolejności informujemy w naszym oszczędnie dawkowanym newsletterze, do którego zapraszam. Emaile w tych nowoczesnych czasach wciąż pozostają najpewniejsze.

 

Fine.