Wywiad: Joanna Newsom

.

Joanna Newsom

Trzeciej płyty bajkowej harfistki wyglądam nawet bardziej niecierpliwie, niż wyczekiwałem trzeciego longplaya Antony’ego. Miałem cichą nadzieję, że tą spontaniczną rozmową wstrzelę się w ostatnie miksy nowego materiału Joanny Newsom, wyprzedzając przy okazji cały świat.

Na następczynię „Ys” przyjdzie nam jednak poczekać do następnej zimy i niewiele jeszcze o niej wiadomo, pozostało więc Kalifornijkę zapytać o rzeczy natury ogólnej (i zapomnieć o papierowej publikacji). Ale nie ma tego złego – potraktujmy niniejszą rozmowę jako inaugurację krótkich wywiadów „od czapy”, chociaż nie wiem, na ile blog muzyczny taką prasową formę lubi.

Gdyby nie muzyka – czym byś się zajmowała?

Joanna Newsom: Przez długi czas żyłam w przekonaniu, że moim powołaniem jest beletrystyka. Po  tym, jak dostałam się na college – a tuż przed tym, jak związałam się z Drag City i zabrałam się za mój pierwszy album – poważnie zastanawiałam się nad tym, czy nie zająć się zawodowo nauką angielskiego. To zasługa dwóch niezwykłych nauczycieli, którzy jeszcze w liceum rzucili na mnie swoistą lingwistyczną klątwę, zaszczepili mi miłość do języka. Zawsze ciągnęło mnie do takiej pracy, bo jako nauczycielka mogłabym towarzyszyć młodym ludziom w momencie, gdy kształtuje się ich intelektualne życie, gdy dopiero zaczynają doświadczać języka, literatury, pisania. I pomagać im zadurzyć się w słowach.

Muzyka nie odebrała ci tej pasji?

Nadal czerpię perwersyjną rozkosz z redagowania cudzych tekstów. I uwielbiam formę eseju. Kiedy rozmyślałam o mojej wymarzonej pracy – jeszcze zanim wszystko się zmieniło i zajęłam się muzyką – oprócz nauki angielskiego planowałam współpracować na boku z którymś z przeglądów literackich, dajmy na to „Virginia Woolf Review”. Ciągle mam gdzieś notatki do tekstu zatytułowanego, uwaga, „Symbolika koloru fioletoworóżowego w powieściach Nabokova”. Trzymam je na wypadek, gdyby kiedyś naszła mnie ochota dokończyć ten szkic.

Czyli literatura wciąż w tobie drzemie i tylko czeka na lepszy moment?

Myślę sobie, że gdy już doczekam się dzieci i zmęczę się tymi wszystkimi podróżami, zatroszczę się o odpowiednie papiery i spróbuję uczyć w lokalnym liceum. Niekiedy wydaje się, że życie jest bardzo długie i będziemy mieli czas na wszystko, co tylko będziemy chcieli robić. Kiedy indziej, słowo daję, wprost nie mogę uwierzyć, jak jest krótkie.

A co porabiasz w tej chwili? Czy twoje życie bardzo zmieniło się po sukcesie „Ys”?

Po ukazaniu się tej płyty sporo koncertowałam, w sumie dziesięć długich miesięcy. Ostatniej wiosny postanowiłem odpocząć i trochę pobyć u siebie. To było niezwykle przyjemne! Próbowałam udekorować i umeblować puste pokoje, no i uporządkować wreszcie moje domowe życie. I gotowałam, kiedy tylko się dało. Oczywiście każdego dnia pochylałam się także nad muzyką, próbowałam pisać nowe rzeczy.

Mówi się, że muzyczne wykształcenie potrafi zaszkodzić kreatywności. Ty wydajesz się być przykładem jego błogosławionego wpływu. A może masz z tym jakieś problemy?

Rzecz w tym, że nigdy nie byłam uczona w typowy, klasyczny sposób. Większość moich nauczycieli miało nietypowe, bardzo ekscentryczne podejście do muzyki. Lisa, moja pierwsza instruktorka gry na harfie, od samego początku uczyła mnie improwizacji i komponowania. Nigdy nie miałam do czynienia z surowymi, dogmatycznymi nauczycielami. A podejrzewam, że takie właśnie doświadczenia mogą później osłabić twoją kreatywność i sprawić, że czujesz się związany jakimiś regułami i klasyczną konwencją. Szczerze mówiąc czasem żałuję, że moje kształcenie zakończyło się tak szybko. Opuściłem college dokładnie w momencie, gdy zaczynaliśmy poznawać teorię muzyki. Harmonia diatoniczna, kontrapunkt i tak dalej. Chciałabym mieć o tym większe pojęcie!

Kiedy jesienią 2007 roku grałaś w Pradze, nie kusiło cię, by przy okazji wpaść do Polski?

Ależ bardzo chciałam! W ramach ostatniej trasy po Europie niemal się to udało. W końcu jednak koncert okazał się absolutnie niemożliwy logistycznie. Ale następnym razem będziemy nadrabiać zaległości!

.

Zobacz pierwszą część podsumowaniaDeser: koncertowa Cosmia

Fine.




7 komentarzy

  1. iammacio pisze:

    kumpelska rozmowa. jak bym spodziewal sie dzieci to by je do jej liceum poslal;p

  2. Przemek pisze:

    Przykułeś moją uwagę i dzięki Tobie odkryłem Joanną. Głos ciekawy. Ekspresja… Pozdrawiam

  3. Mariusz Herma pisze:

    O, cieszę się bardzo! Polecam całą płytę „Ys”, brzmi o niebo lepiej, a z perspektywy wydaje się jedną z najpiękniejszych płyt ostatnich lat. Ja nie mogę przeżałować, że ten praski koncert przegapiłem.

  4. Marceli Szpak pisze:

    Thumbs UP! Blog może formy nie lubić, czytelnicy za to bardzo:) A biorąc pod uwagę teksty Newsomowej, to podejrzewam, że w dłuższych tekstach literackich też byłaby mucho ok.

  5. Przemysław pisze:

    Mam pytanie – czy wywiad był na żywo, czy przez telefon? Bo nie wiem, jak bardzo mam zazdrościć.

  6. Mariusz Herma pisze:

    Nie był niestety w cztery oczy, na takie wywiady trzeba będzie poczekać aż Asia spełni swoją obietnicę przyjazdu :-)

  7. Wiktor pisze:

    Pytanie brzmi, kiedy będzie następny raz? :) Gdybym przegapił jeszcze raz Pragę, chyba położyłbym się pod ciężarówkę…

Dodaj komentarz