lipiec 2023

Muzyka bez nośnika

Muzyka bez nośnika

„Po raz pierwszy od pojawienia się płyt CD w sklepach muzycznych wyprzedziły one winylowe longplaye, tym samym dołączyły do kaset w zamiarze całkowitego wyeliminowania z rynku fonograficznego płyt LP” – donosiła w 1987 r. agencja Associated Press.

W nowym numerze kwartalnika ZAiKS-u (str. 26) pokrótce opisuję to, co wydarzyło się po tej sensacyjnej nocie i jakie były tego konsekwencje, a pretekstem jest odwrócenie sytuacji: winyl właśnie wyprzedził kompakty. Aha, ja też mam trochę winylów, a gramofonu obecnie nie mam. Odtwarzacza CD też.


Letnie piosenki

Letnie piosenki

Zmontowaliśmy na bihajpie wakacyjną kolekcję klasyków starych i nowych, w mojej nieobiektywnej ocenie jedną z najprzyjemniejszych do słuchania (i często oglądania).

Składanka była słodko-gorzka, bo zbieraliśmy ją i publikowaliśmy w czasie kolejnych temperaturowych rekordów, nie tylko w Europie, bo przecież dosłownie i w przenośni płoną też Chiny, Stany, Kanada, w Kyoto jest permanentnie 35 stopni w cieniu.

Ale przy okazji wyszło parę ciekawych historii.

Jak choćby z otwierającym naszą kolekcję letnim klasykiem z Portoryko, bo dosłownie moment wcześniej kolega podesłał mi zeszłoroczny, ostentacyjnie niskobudżetowy teledysk Bad Bunny’ego. Czyli czysty remake klipu, który mamy w wakacyjnych klasykach.

Jeszcze mocniejszy i nie tak pogodny zbieg okoliczności przyniósł klasyk z Turcji. Pisze do mnie tamtejszy korespondent:

You know what? Just two days ago, before you posted it, Özkan, the most prominent legend of MFÖ, passed away. I felt like I had lost one from my close circle, and many people felt so. He is a rock star for us, and with his loss, we all felt like we lost our childhood, memories, first music performances, etc. Now, I’m more happy that you picked Bodrum for this list. Let’s this post stay there for his beautiful memory.

Bo było tak, że nasz wspaniały Turek podesłał trzy propozycje i spytał mnie o radę, co się najbardziej nadaje. Bez wahania wskazałem MFÖ.


Brzmienia pokolenia

Brzmienia pokolenia

Wreszcie dotarłem do Lublina na znakomite Inne Brzmienia, jedne z nielicznych polskich gwiazd mojego tekstu o parytetach na festiwalach.

Poza słuchaniem mądrze rozmawiających i przyjemnie grających miałem okazję poprowadzić rozmowę na temat pokoleniowego wymiaru muzyki. Różnorodni goście zapewnili rozmowę rozciągającą się od polskiego hip-hopu z lat 90. po Spice Girls i Britney Spears, dowodząc, że głos generacji może być autentyczny i sztuczny, niszowy i masowy. Byle był.

Cała rozmowa dostępna jest na fejsie, ze względu na rozstrzał tematów może być bardzo ciekawa albo nieznośna. Mnie najbardziej spodobała się końcówka bez jednoznacznej odpowiedzi, czy muzyka jako tzw. głos pokolenia się wyczerpała. Z jednej strony są dwa mocne powody, dla których mogło się tak stać:

  • Muzyka przez dobrych kilka dekad była dla młodych głównym narzędziem to wyrażania tego, kim się jest i z kim się jest (a z kim nie). Już takiej centralnej roli nie odgrywa.

  • Kolejne rewolucje muzyczne sprawiały, że sam wybór aktualnego gatunku oznaczał odcięcie się od poprzednich pokoleń, które nowego stylu nie rozumieją i go odrzucają: od rock’n’rolla przez punk po hip-hop, różne elektroniki i grunge. Już takich rewolucji nie ma.

Czy nie ma zatem muzyk pokoleń? W Lublinie pojawiła się sugestia, że ich rolę przejęły platformy pokoleń, że TikTok z nastoletnimi choreografiami jest tym odcięciem i wyrażeniem siebie, jakimi niby subkulturowe, a w praktyce masowe mody były dla rodziców i dziadków obecnych tiktokerek i tiktokerów.

Obrońcy gatunków mogliby też rzucić K-popem, który zapewnia wyrazistą identyfikację i odcięcie porównywalne z najbardziej hołubionymi muzykami pokoleń poprzednich.

Sam mam nie tyle zamiast, co obok tego inną sugestię: by zamiast myśleć o gatunkach pokoleń, spojrzeć na brzmienia pokoleń. Było pokolenie mikrofonu i gitary elektrycznej. Było pokolenie hałasu, metalowego czy punkowego. Było to od sztucznej perkusji i teł syntezatorowych – co łączy elektronikę z hip-hopem.

W tym kontekście okaże się, że obecne pokolenie ma swoje brzmienie: jest to wszechobecny autotune na wokalach. Kontrowersyjna innowacja sprzed dwóch dekad, wprowadzona do mainstreamu przez Cher równe ćwierć wieku temu, stała się takim standardem, że usłyszenie czystego wokalu w radiu budzi zdziwienie. Co ciekawe, całkiem często zdarza się on w hip-hopie, rzadziej w rapie wchłoniętym przez całe spektrum popu.

Co będzie następne? Być może zadecyduje o tym AI, jeśli z tworzenia dla nas optymalnych playlist z utworów pisanych i wykonywanych przez człowieka przestawi się na generowanie muzyki idealnie dostosowanej do naszych preferencji. Pewnie nikt z nas nie przewidzi, jak to będzie brzmiało. Pytanie, czy komuś rzeczywiście tego się będzie słuchać chciało.

*

Fot. Marcin Butryn / Inne Brzmienia