Słyszy się czasem, że jeśli masz jakiś pomysł, marzenie, cel – szczególnie taki na granicy wykonalności – realizację najlepiej zacząć od opowiadania o nim. Z jednej strony znajomi zaczną cię wkrótce nagabywać, „jak tam twój pomysł”. Głupio wciąż odpowiadać, że nijak, więc będzie cię to mobilizować. Z drugiej strony można trafić na kogoś, kto będzie mógł i chciał pomóc, może się przyłączy, a może wręcz zrobi to za ciebie.
Tak też było z bihajpem, a teraz – z bihajpową sceną.
Najpierw rozpowiadałem o pomyśle na serwis, a potem musiałem między spotkaniami ze znajomymi zrobić minimum postępów, żeby nie było wstydu. „W tym tygodniu zwerbowałem Brazylijczyka i Greka” – fajnie było coś takiego ogłosić. Ze znajomym programistą, kumplem jeszcze z liceum, który miał własny szalony pomysł internetowy, umówiliśmy się nawet na cotygodniowe skype’y, by wzajemnie zdawać sobie relację z postępów. Sam bihajp był jednak czymś, co poniekąd mogłem zrobić „własnoręcznie” – pomijając kodowanie strony.
Po odpaleniu serwisu stopniowo zaczął się jednak rodzić pomysł przeniesienia bihajpowych odkryć do realnego świata. W materii festiwalowej moje doświadczenie i kompetencje wynoszą jednak zero – dysponowałem tylko przekonaniem, że dzięki stuosobowemu globalnemu mózgowi bihajpa możemy zaproponować niesztampowy, odlotowy zestaw artystów z miejsc nieoczywistych. Tutaj więc zaczęła się strategia drugiego typu: gadania o tym pomyśle ludziom bardziej zorientowanym. Nawet na blogu pozwoliłem sobie na małą wrzutkę, która była czymś więcej niż tylko żartem kwietniowym. A nuż ktoś podchwyci?
Podchwycił kilka miesięcy temu Andraž Kajzer, twórca znakomitego festiwalu MENT Ljubljana, którą to imprezę – los się teraz uśmiecha – opisywałem tutaj swego czasu w poście zatytułowanym „Gdybym organizował festiwal muzyczny„. Andraž jest zarazem bihajpowym korespondentem w Słowenii, więc wszystko pasuje. Jeden wieczór w jednym festiwalowym klubie ma być więc nasz, a oprócz tego panel konferencyjny o lokalnych językach w muzyce, pokaz najlepszych nieanglosaskich teledysków z ostatnich lat, może językowa składanka, no i rodzinny miting.
Gdy wieść o słoweńskiej scenie zaczęła się nieść, parę osób stwierdziło, że debiut festiwalowej sceny serwisu narodzonego w Polsce także powinien był się odbyć w Polsce. Na to już trochę za późno, ale gdyby ktoś chciał pociągnąć temat… Tak tylko mówię.