DJ Kim (Kiosk 1/2012)

Gdyby „The Economist” udostępnił felieton o stanie Hollywood nieco wcześniej, zaoszczędziłbym dobrych kilkanaście złotych na kserowaniu go dla znajomych (pierwotnie ukazał się w dodatku „Intelligent Life”). Klikalny jest już również tekst ze świątecznego numeru pisma o „7 sekundach, które zmieniły muzykę” – czyli słynnym Amen Break.

Magazyn N+ opublikował już całość urodzinowej, wszechstronnej sylwetki Pitchforka. Na łamach tego drugiego Tom Ewing zakończył sagę Poptimist, a Simon Reynolds wyniuchał nowy trend w elektronice: digital maximalism. Z Reynoldsem oraz Bartkiem Chacińskim pozwolił mi sąsiadować Maciek Stankiewicz w swoim artykule o blogach muzycznych.

Po zapoznaniu się z analizą liryk U2 autorstwa Elmo Keep, która co rusz nakrywa zespół na sadomasochizmie, „One” nigdy nie brzmi już tak samo. Na dyrygentów patrzę inaczej po lekturze Justina Davidsona zmagań z batutąz którą poradził sobie jednak znacznie lepiej niż z jubilatem Philipem Glassem. Z kolei starania K-Popu o rynek amerykański kompetentnie podsumował na łamach „The Atlantic” dziennikarz „Japan Timesa”, a tekst celnie uzupełnił w komentarzach użytkownik A_Lee.

Sensacją trudno nazwać kolejne doniesienia o tym, że pogromcy piratów też piratują, nowością jest za to możliwość samodzielnego drukowania płyt winylowych. Można też – szczyt nostalgii? – dokować iPoda w gramofonie. „New York Times” rozpisał się na temat składanek charytatywnych w kryzysie, Matt Ingram znany jako Woebot ujawnił fragment swojej książki o zaginionych płytach z lat 70., a „Slate” zmieścił 40-letnią historię automatów perkusyjnych w pigułce.

Biały wiersz pewnego trębacza jazzowego – przepraszam, wykonawcy „postmodernistycznej muzyki nowoorleańskiej” – o tym, że jazz nie jest (już) cool, zaprószył w światku jazzowym pięknego flame’a, którego efektem było kilka ciekawych rozprawek. Chociażby innego trębacza – tyle że białego – list do białych jazzmanów. O kondycji gatunku dobrze chyba świadczy to, że wnet rozpętała się kolejna, równie owocna czytelniczo wojenka – tym razem o czytanie z nut.

Drzewo genealogiczne hip-hopu w formie świetnego komiksu ma już cztery odcinki: 1, 2, 3, 4. Rapoholicy mogą się też dowiedzieć, jak mash-upowcy i mixtaperzy z El-P na czele przechytrzyli prawo autorskie, co na Wu-Tang Clan miało FBI, jaki jest udział dziwek w repertuarze Jaya-Z, które hiphopowe concept-albumy Questlove ceni szczególnie i jakie są najlepsze niewydane wydawnictwa Death Row. Analogicznie, pewna austriacka gazeta napisała relację z koncertu, który się nie odbył.

Naukowcy z Montrealu potwierdzili, że najwięcej dopaminy generuje czekanie na refren. Ich koledzy po fachu nie mogli się nadziwić, że amnezja nie przeszkadza w graniu. Inni chcą wszystkich uczyć słuchu absolutnego (ale tylko do lat czterech), a pewien profesor psychologii dowiódł na sobie, że nigdy nie jest za późno na naukę gry na gitarze. Efekt Mozarta okazał się zaś być efektem Bacha.

Bacha Maseckiego zrelacjonowała Dorota Szwarcman, która odwiedziła także kryzysowe Midem. W walce ze sztucznym pompowaniem statystyk Billboard postanowił wykluczyć ze swoich list przesadne wyprzedaże, za to „Guardian” odnotował autentyczny wzrost popytu na trudną muzykę (filharmoniczną). Szansą dla fonografii może być także moda na playlisty do czytania książek.

Erykah Badu wyznała przed kamerą, dlaczego z pożaru płytoteki wyniosłaby „Dark Side of the Moon”Big Boi skomplementował Kate Bush, Barack Obama publicznie hajpował Janelle Monae, Jacaszek na emigracji reklamował polską pogodę, poezję i kobiety, a Vangelis odbył głęboką rozmowę z Al Jazeerą – miejscami także o muzyce. Wyłącznie o swych ulubionych płytach opowiedział Alec Baldwin.

100 najlepszych gitarzystów wytypowali… najlepsi gitarzyści. W uzasadnieniach Keith Richards mówi o Chucku Berrym, Eddie Van Halen o Ericu Claptonie, a Hendriksa wspomina Tom Morello. „Frieze” zorganizował ankietkę, w której 15 artystów i krytyków wypowiedziało się na temat „ważnych muzyków i wydawnictw z ostatnich 20 lat”. Mistrzostwem jest wszakże „Los Angeles Times”, który wybrał 20 najlepszych muzyków wszelkich czasów i gatunków. Stereogum poprzestało na 10 zespołach z bezczynnymi członkami.

Własnego bloga doczekały się fotografie Kim Dzong Ila u boku sławnych didżejów. A w godnych swego czasu trwania multimediach także gigantyczny theremin, całe „Requiem Mozarta”, streszczenie 25 lat wideokariery Kylie Minogue i klikalna mapa muzyki kolumbijskiej (kto zrobi coś takiego u nas?). Dowiedziałem się także, czemu równa się Bon Jovi + Bon Iver oraz jak tańczyć do Skrillexa. I na koniec rada: bezwzględnie wyłączajcie komórki przed wejściem do filharmonii, bo nie zawsze kończy się to tak przyjemnie.

Calvin wstańka.

.

Fine.




5 komentarzy

  1. A pisze:

    ach…:D

  2. ArtS. pisze:

    A propos inwazji K-Popu, to ostatnio trafiłem na taki materiał: http://www.aljazeera.com/programmes/101east/2012/01/201212673348120626.html

  3. Mariusz Herma pisze:

    Obejrzałem do połowy i odpuściłem, więc głupio mi było polecać, ale w sumie niezłe wprowadzenie do tematu i okazja, żeby zobaczyć dziewczęta bez – no, prawie bez – makijażu i póz scenicznych.

  4. ArtS. pisze:

    Obejrzałem do końca, bo intrygował mnie sensacyjny opis (’links to corruption & prostitution’), ale żadnych rewelacji się nie doczekałem. Natomiast to, co pod koniec filmu mówią jest w sumie dość bliskie temu komentarzowi pod artykułem, który wskazałeś.

  5. kkuba pisze:

    odnośnie mapek – hiszpański duet za! na okładce swojej ostatniej płyty przygotowali mapkę pokrewnych i zaprzyjaźnionych z nimi kapel http://images.coveralia.com/audio/z/Za_-Megaflow-Frontal.jpg – warto przesłuchać

Dodaj komentarz