Cyklon wokalny i dmuchane kłamstwa

Neco Case ? Middle Cyclone (Anti). Neko Case – Middle Cyclone (Anti-)

Ocena 4/6

Nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia ani kompozycjami, ani brzmieniem – tak dopracowanym, że aż nie ma na czym ucha zawiesić – więc nie będę jej reklamował bardzo wysoką oceną. Zachwyciła mnie jednym: swoim głosem. Bo tak czystego, dokładnego aż do mikrotonów śpiewu w muzyce popularnej dawno nie spotkałem. A przy tym ani śladu interwencji Auto-Tune. Jeśli pojawia się gliss, to w pełni kontrolowany, jeśli niedociągnięcie, to ewidentnie zamierzone. Dlatego od dziwo wkurzają mnie chórki zaciemniające tę chirurgiczną precyzję – sam się sobie dziwię, wszak harmonie wokalne to jedna z moich obsesji. I dlatego w kółko mogę słuchać przeciętnego pod innymi względami „Magpie to the Morning”, nie mówiąc o zupełnie zgrabnych już piosenkach „Prison Girls” i „The Pharoahs”.

Gorzej z melodiami, emocjami, z nastrojem nawet – tutaj Neko osiąga co najwyżej średnią stanową (Dave Matthews trochę podniósł poprzeczkę, Missy Elliott i Timbaland na szczęście nie są dla niej konkurencją). Ma to, jak zauważyło Mojo, taką zaletę, że płyta się szybko nie zużywa. Ale to dla mnie żaden argument, bo tłumy artystów wszelakich od The Beach Boys po Sufjana Stevensa pokazali, że rozkoszne melodie wcale nie muszą skracać terminu przydatności do spożycia. Mam tylko dwie rady: jeśli (jak ja) nie znajdziecie tutaj porywającej treści, smakujcie formę, bo słuchanie solowego głosu Neko Case to jak wystawianie twarzy na promienie słońca. Opcja druga: przeskoczcie od razu do ostatniego utworu i cieszcie się 30 minutami rasowego field music.

White Lies ? To Lose My Life... (Fiction, 2009). White Lies – To Lose My Life… (Fiction)

Ocena 2/6Nie potrafię się ucieszyć „grupą przypominającą Editors i Interpol”, czyli naśladowcami naśladowców, sorry. Tym bardziej, że już do tych wspomnianych kapel miałem mocno ambiwalentny stosunek. To że wydają w wytwórni założonej przez The Cure też nie jest bez znaczenia, za to nijak nie słyszę tu echa Echo & the Bunnymen. Śladowego talentu im nie odmawiam: melodia „To Lose My Life” oraz produkcja „Farewell to the Fairground” faktycznie się londyńczykom udały i pewnie daleko na tej radiowej parze dojadą, ale…

Ale kiedyś przychodzi sprawdzić się na długim dystansie. Wówczas White Lies okazują się kolejną muzyczną bańką spekulacyjną, którą panowie z BBC napompowali swoją noworoczną prognozą, powtórzoną tysiące razy w 143 krajach. Kojarzycie Lady GaGa? No właśnie, samosprawdzająca się przepowiednia. Co gorsza, na liście czeka jeszcze kilkanaście „wschodzących gwiazd”. Kolejny raz zasady ekonomii można wykorzystać do tego, by wyekstrapolować (kocham to słowo) nadchodzące trendy muzyczne. Wracając do Białych, nomen omen, Kłamstw: można wykonywać chłodną muzykę z gorącym sercem. White Lies po prostu poprawnie uderzają w struny.  Z dmuchaniem w nie w wykonaniu wokalisty już się z tą „poprawnością” wstrzymam.

Fine.




8 komentarzy

  1. White Lies wygrywają dobrymi melodiami, skrojonymi na miarę przeciętnego szesnastolatka. Myślę, że to właśnie najlepszy sposób doglądania chyba już wnuków nowej rockowej rewolucji (kolejny termin ukuty przez marketingowców w zaciszu biur): przecież nawet nie musimy zapoznać się z jakimkolwiek nagraniem, by wiedzieć, że to już wszystko było, i to po stokroć. A maksimum oczekiwań winny być tylko i wyłącznie znośne piosenki. Tych na „To Lose My Life” nie brakuje, choć za dwa lata o White Lies pewnie nie będziemy nawet pamiętać :). A przy okazji takich wydawnictw zawsze jest nadzieja, że ktoś sięgnie po płyty tych, z których młodziaki bezczelnie zżynają.

    Co do Lady GaGa – problem z nią jest taki, że kiedy BBC wciągnęło ją do pierwszej dziesiątki Sound of 2009, ta miała już numer 1 w USA i top teny w Europie (w UK singel ukazał się już w Nowym Roku, zresztą jego premiera była wstrzymywana właśnie do ogłoszenia wyników tegorocznego zestawienia). Oczywiście, do plebiscytu można mieć zastrzeżenia: w bodaj przedostatnim numerze „Q” jeden z dziennikarzy, który brał w udział w tegorocznej edycji, wskazał (anonimowo, rzecz jasna), że większość głosuje zachowawczo, tj. na tych artystów, którzy na pewno wydadzą w danym roku nowe płyty i które to płyty prawdopodobnie odniosą sukces. Poza tym: to chyba tylko zabawa, nafaszerowana kiksami: po niektórych finalistach ubiegłorocznych edycji słuch zaginął (kto dziś pamięta The Bravery, którzy wystrzelili swego czasu dwoma świetnymi numerami?)

  2. Mariusz Herma pisze:

    Dzięki za pogłębienie tematu! Trochę pobronię ekipy BBC, chociaż ledwie się z nich śmiałem, bo jednak swoją listę ogłaszali jakoś na początku grudnia. Wtedy Lady GaGa (teraz chyba ja podskoczę w wynikach google) chyba dopiero ruszała z singlami w Stanach, a na dobre je wyszminkowała w styczniu. Ale faktycznie, jeśli Brytyjczycy radia mieli nastawione na stacje amerykańskie, to mogli się domyślić, co się święci.

    > chyba już wnuków nowej rockowej rewolucji

    No tak, nowa to ona była 10 lat temu. I mam podejrzenie, że takie kapele jak White Lies to głównie doglądają nie wnuków, ale redaktorów, którzy jako młodzi dziennikarze tę rewolucję wtedy odkrywali/kreowali (w zależności od kraju i wielkości medium). Teraz chętnie wróciliby do starych dobrych czasów, gdy rozumieli co jest na topie – bo jak tu zrozumieć Animal Collective – gdy White Stripes na okładce tak ładnie wyglądało.

    The Bravery – a kto to? ;-)

  3. Kampania promocyjna omawianej Pani w Stanach ruszyła już w wakacje, pamiętam, że w polskich telewizjach muzycznych (o ile tak je można nazwać) pierwszy teledysk tej Pani hulał też w wakacje. Sposób, w jaki wciśnięto gawiedzi tę Panią, jest przykładem świetnie skrojonej kampanii marketingowej –>> powoli, ale skutecznie, na początku bez specjalnego narzucania, dopiero gdy słuchacze połknęli haczyk, całość nabrała rozpędu.

    A The Bravery to taki zespolik ze Stanów, co wygrał w odsłonie plebiscytu z 2005 roku – bliźniacza forma The Killers, z jeszcze mocniejszym tanecznym zacięciem. Na pierwszej ich płycie były DWIE piosenki, na drugiej – żadnej. Niestety, zamierzają nagrać album numer trzy.

  4. Mariusz Herma pisze:

    Wydawało mi się, że Stany były celowo opóźnione względem reszty świata (tak jak, nie przyrównując, Amadou & Mariam nowe dopiero teraz tam wychodzi), ale chyba PaniGG nie jest warta naszego dochodzenia.

    Kojarzę Bravery, to było pytanie na zasadzie:
    – Gdyby ktoś pytał, to nic o tym nie wiesz.
    – O czym? :-)

    Ciekawe, czy ktoś ich trójkę zauważy, choćby wśród wnuków.

  5. Wolałem wyjaśnić, bo paru osobom zdarzyło się zapomnieć/nie skojarzyć :)

  6. Asieek pisze:

    na wyspach white lies dobre recki zebrało tylko od NME i Q. to wystarczająca antyrekomendacja…

  7. ArtS. pisze:

    Właśnie ostatnio wróciłem do „Twin Cinema” New Pornographers, gdzie wokale Neko Case i melodie A.C. Newmana współgrają ze sobą w sposób chyba najbardziej zbliżony do ideału i „Middle Cyclone” wyraźnie zbladła w moich oczach. Czasem jeszcze włączę ją jako podkład, ale już wiem, że za jakiś zapomnę o tej płycie bez większego żalu.

  8. Mariusz Herma pisze:

    I dla mnie „Twin Cinema” to numer jeden w całym jej dorobku. U siebie samej ma więcej miejsca dla własnego głosu, i to jest fajne, ale melodii Newmana – treści – bardzo brakuje.

Dodaj komentarz