Co z tym hip-hopem

Billboard:

Speaking of New York, what do you think of critics claiming that the Big Apple isn’t holding its weight in terms of the genre these days?

Rakim:

New York is kind of all over the place with its sound right now. Overall, I think the substance of hip-hop is a little shallow and I think listeners and consumers realize that. We need to get back to a little more consciousness — to the essence of hip-hop, not just partying and negativity.

Żałuję, że trafiłem na tę wypowiedź już po tym, jak wydrukował się tekst o trzytorowym wygasaniu hip-hopowego ogniaZa to przy okazji Marcin Flint sprzedał mi album „Troubadour” K’Naana. Zapamiętamy 2009 rok jako ten, w którym człowiek z Somalii przypomniał Amerykanom, że w hip-hopie da się lepiej.

Fine.




15 komentarzy

  1. Marceli Szpak pisze:

    To ja Ci przy okazji sprzedam The RAh Project – duo z Australii, z debiutanckim albumem Score z tego roku.

    http://www.last.fm/music/The+RAah+Project

    http://www.youtube.com/watch?v=zsLEG3uyJbw

    Gwarancja, że nigdy nie słyszałeś takiego podejścia do h-h, mnie wyrwało ze wszystkich zajęć ostatnio, bo gdzieś od trzeciego kawałka w górę da się tylko patrzeć w głośnik z rozdziawioną japą i myśleć z bogobojnym przerażeniem, co oni jeszcze zdołają w tę formulę wpakować.

  2. szubrycht pisze:

    poprzedniego K’Naana – Dusty foot philospher – też posłuchaj koniecznie, jest mniej „amerykański”

  3. Seba pisze:

    Nie podobał mi się tekst w „Przekroju”. Wydaje mi się, że mówienie o upadku hip-hopu lub o chyleniu się ku niemu jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, jesli opieramy opinie na ilości sprzedanych płyt. W tej muzyce nie chodzi o trafienie do jak najwiekszej liczby odbiorców tylko o całkowite trafienie do chociaz jednego odbiorcy,a przedewszyskim na wyzwolenie uczuć. Tu nie ma miejsc na marketing czy szaloną promocję. Zmienijszenie nakładu doda tylko smaczku. Dla mnie to tylko nadzieja na to, że tacy wykonawcy, których można uważac za idiotów powielających cos i traktujacych prawdziwa kulture jak biznes bedzie coraz mniej, a co za tym idzie coraz mniej ic chujowej muzyki.

  4. Mariusz Herma pisze:

    @ Marceli – dzięki za link/cynk, bardzo daje radę, podrążę.

    @ Seba – odwołujesz się tylko do 1/3 tekstu, w której piszę o komercyjno-medialnym znaczeniu hip-hopu. Później jest tyle samo o muzyczno-artystycznej kondycji gatunku, a potem jeszcze o jego wiarygodności.

    Mówienie tylko o sprzedaży byłoby oczywiście słabe, bo hip-hopowcy ciągnęli muzykę popularną do przodu przez ponad dwie dekady, a nie przez te kilka lat, kiedy sprzedawali więcej płyt niż kilka innych ważnych gatunków razem wziętych. Wygląda na to, że już nie ciągną, a przynajmniej dostali bardzo poważnej zadyszki. Jasne, zawsze znajdzie się kilka fajnych podziemnych płyt. Ale w tym sensie punk też ciągle radzi sobie rewelacyjnie.

  5. szubrycht pisze:

    No nie Mariusz, punk nie radzi sobie rewelacyjnie. Raz na jakiś czas pojawia się przyzwoita płyta, ale jak to porównać z latami 70. czy 80.?

  6. Mariusz Herma pisze:

    Ależ Jarku, ja właśnie o tym :-)

    „Zawsze znajdzie się kilka fajnych podziemnych płyt” – tyle że o tym wiedzą tylko wtajemniczeni w to podziemie. I nie ma to większego wpływu na muzyczny ogół, a co dopiero kulturę.

  7. Seba pisze:

    No tak przynam rację, że części tu nei uwzględniłem, ale to raczej z premedytacją. Przeciez rap nie musi i nie ma na celu wplywania na ogolna kulturę, a jedynie na kulturę hip-hop której jest znaczącymi filarem

  8. verne pisze:

    zastanawiam się co jest miernikiem w kwalifikowaniu do kategorii punk-rocka obecnie wydawanych płyt. czy muzyka, wartstwa tekstowa czy jeszcze co innego? i nie mysle w tym przypadku o odgrzewanych entych płytach epigonów typu u.k subs, bad religion ani też o odwiecznie niszowych polskich „artystach” typu smalec, włochaty etc. czy młoda artystka nagrywająca dzis na wpół-akustyczne lewackie protest-songi niczym niegdyś patti smith w czasach gone again bedzie wciągnięta do tej kategorii. na ile stosunkowo świeże zjawiska (bynajmniej dla mnie) typu YYY którym czasami przypisuje się schede po postpunku faktycznie bez problemu można tu umieścić. czy takie „gospel” lao che będzie płyta punkową? prosiłbym o wymienienie kilku przykładów dobrych punkowych płyt z ostatnich dwóch-trzech lat.
    proszę o wyrozumiałość, bo wiedza ma mizerna w temacie?

  9. Marceli Szpak pisze:

    Gogol Bordello, Beat Circus, Reverend Beat Man – oni wszyscy gdzieś tam mocno tkwią w punkowej tradycji, głównie jeśli chodzi o przekaz, sceniczność, ogólne wrażenie, da się jeszcze do tego dorzucić Leningrad. Tyle, że trzeba się uwolnić od skojarzeń trzy akordy darcie mordy, bo jednak obudowanie tego wschodnioeuropejskim folkiem (GB i Leningrad), americaną i kabaretem (BC), topornym bluesem (Reverend) daje już całkiem inną w odbiorze muzykę. Ale już na przykład na koncertach nie ma różnicy czy jesteś tu i teraz na Leningradzie czy Gogolach, czy 20 lat temu na Zielonych Żabkach, reakcja publiczności jest dokładnie taka sama. Potrzeba, która podpowiada sięgnięcie po takie płyty też się chyba nie zmieniła – jesteś zniechęcony, wkurwiony i obrażony, chcesz żeby ci ktoś wytłumaczył, czemu tak jest.

    (niezobowiązująca teorią)

  10. Mariusz Herma pisze:

    W kwestiach punkowych niestety kompetentnie się wypowiadać nie mogę, ale intuicyjnie stawiałbym na charakter koncertów jako ów „miernik”. Bo i publiczność, i sami punkowcy kładą na nie większy nacisk niż na pracę w studiu (gdy jest inaczej, to otrzymujemy Green Day).

    Tyle że wtedy obok takiego Fucked Up! pod termin „punk” łapie się też np. mnóstwo noise’owców (polecam pitchforkowe podsumowanie dekady w tym gatunku), którzy robią (z) publiczności(ą) podobne rzeczy.

  11. ArtS. pisze:

    Nie potrafię wymienić za dużo dobrych płyt punkowych z ostatnich trzech lat, ale tegoroczny Future of the Left „Travels with Myself and Another” (4AD) bardzo mi się podoba. Ostatni krążek Melt-Banana „Bambi’s Dilemma” (Cell-Scape) sprzed dwóch lat też trzyma poziom. Przychodzi mi jeszcze do głowy powrót Uzedy i nowa płyta Bellini, ale szczerze powiedziawszy nie wiem, czy jakakolwiek z wyżej wymienionych pozycji to „czysty punk”.

    No właśnie, coraz trudniej jest wyłapać ten punk w zalewie jakiś post-hardcore’ów czy noise-rocków. Wszystko to obraca się gdzieś w granicach „mocno, agresywnie i zadziornie, ale nie na tyle ciężko i masywnie, żeby być metalem”. ;)

  12. Sławek Pawłowski pisze:

    Wracając do hip-hopu, świetna rekomendacja od Szpaka. The RAah Project grają niesamowicie, ja już nie wiem, co to hip-hop.

  13. Mariusz Herma pisze:

    To tylko dodam, że Marcel więcej o RAah napisał i podlinkował u siebie: http://www.ultramaryna.pl/mkk/?p=1124

  14. Sławek Pawłowski pisze:

    Tak, zdążyłem to wybadać i dziękuję Marcelemu Szpakowi za tę rekomendację. Ninja Tune spokojnie mogłaby wydać The RAah Project.

  15. Marceli Szpak pisze:

    Tak, z 10 lat temu niestety, nie dziś, przy tym, co wypełnia ich katalog.

Dodaj komentarz