Wilco – Ashes of American Flags, Wilco (The Album)

Wilco – Ashes of American Flags (Warner)

 

Wilco – Wilco (The Album) (Nonesuch)

 

„Jeff, Jay, błagamy, wróćcie do siebie” – mantra fanów Wilco właśnie się urwała. Jay Bennett, który opuścił grupę w 2001 roku, tuż po ukończeniu „Yankee Hotel Foxtrot”, pod koniec maja w trakcie snu opuścił z kolei ten świat. Tymczasem w modłach o powrót Jaya fani skrywali rozczarowanie marazmem Jeffa Tweedy’ego.

Pal licho studyjne igraszki, każdy muzyk w końcu z tego wyrasta, ale i songwriterskie wyczucie lidera Wilco wyraźnie stępiało. Po fascynujących płytach z przełomu wieków grupa z Nashville poczęła dryfować ku statecznemu soft rockowi, a najnowszym „The Album” wprost wpycha się na regał z muzyką dla emerytów. Monotonia aranżacyjna, zanik skrajności i tylko trzy celne trafienia: „Wilco the Song” (tak zwany natychmiastowy klasyk), „You and I” zaśpiewany w duecie z Kanadyjką Feist oraz zgrabne „I’ll Fight”. Reszta „Albumu” stanowi pozbawiony ambicji skok w mainstream. To nawet nie są złe kawałki – po prostu nie ma czym się ekscytować.

Sytuacja odwraca się na koncertach. Film „Ashes of American Flags” niesie optymistyczne przesłanie: nawet gdy przestaną nas interesować studyjne dokonania Wilco, na ich koncerty będziemy biegać z wywieszonym jęzorem. Tutaj stoicyzm Tweedy’ego służy nastrojowi, a temperament reszty składu (epileptyczny amok gitarzysty Nelsa Cline’a kojarzy się z poczynaniami metalowców) dodaje kolorytu utworom, z których fani bez żalu oczyściliby setlistę. Wilco na żywo ożywa.

„Przekrój” 30/2009

 

Fine.




Dodaj komentarz