. Julian Plenti – Is… Skyscraper (Matador / Sonic Records)
Próbowałem w ciągu kilku dni odsłuchać cały rok pod kątem redakcyjnego pod******nia 2009, co oznacza jednoczesne sprawdzanie wszystkiego od czterech drzewek wzwyż i czyszczenie sumienia oraz półek z nieruszonych jeszcze zapoznawczych CD-Rów. Wbrew pozorom przyjemne.
Niekiepską rzecz do Polski sprowadził Sonic i głupio mi trochę, że zauważyłem ją dopiero po paru miesiącach. Winę zwalam na nijaką okładkę, ale to jakaś plaga tegoroczna. W każdym razie Julian Plenti, czyli Paul Banks z depresyjnej nudnej przereklamowanej niespecjalnie mnie pociągającej formacji Interpol, nagrał jedną z przyjemniejszych ostatnimi czasy płyt z kategorii „typowy lekki rock z typowymi lekkimi piosenkami”. W zasadzie oprócz „Waxing Gibbous” Malcolma Middletona niewiele mógłbym w tym roku polecić z tej działki.
Jeśli na wejściu nie odstraszy was sam głos Banksa (te skojarzenia!), dwa przesłuchania i niemal wszystkie z 2-3-minutowych piosenek siedzą w głowie. Czytelne konstrukcje, czytelne melodie i tyle tylko studyjnych ozdobników, aby każdy wstęp nie brzmiał tak samo. A wokal zbyt płytko – zdwojenia obowiązkowe. Bywa tak klimatycznie, że do Banksa powinien się zgłosić któryś z filmowców, patrz „On the Esplanade„, a przede wszystkim „Skyscraper„. Bodaj tylko w singlowym „Games for Days” i pompatycznym „Fly as You Might” ta nastrojowość zahacza o Interpolowy splin.
Skoro ktoś z tej kapeli zdołał chociaż odrobinę podnieść kąciki ust, to może i ponuracy z Editors – wbrew temu, co mówią – odważą się nagrać coś pogodnego? Okładkę mogę im zrobić sam.
Tyle przykrych przymiotników dla jednego Interpola…
Nudne to było dzisiejsze believe w hybrydach.
>W każdym razie Julian Plenti, czyli Paul Banks z depresyjnej >nudnej przereklamowanej niespecjalnie mnie pociągającej formacji Interpol,
tego albumu nie znam (i nie poznam raczej), ale dwa pierwsze albumy Interpol – no sorry…