Daft Punk – Tron: Legacy OST

Daft Punk – Tron: Legacy (EMI)

Pytanie, jakie zadają sobie wyznawcy oryginalnego „Tronu” z 1982 roku w reżyserii Stevena Lisbergera, dotyczy również ścieżki dźwiękowej do jego trójwymiarowego sequelu, której przygotowanie powierzono Daft Punk: czy pod kultową nazwą kryje się godna jej zawartość? I tak, i nie.

Z monumentalną, bo aż stuosobową orkiestrą, na pierwszym od pięciu lat albumie francuskiego duetu przepychają się syntezatorowe tematy jakości w kinie rzadko spotykanej. Mimo klubowego rodowodu twórców soundtrack bazuje jednak na typowo hollywoodzkim patosie i wysłużonym Glassowskim przepisie na budowanie napięcia. Reżyserskie wymogi Francuzi próbują rekompensować samą liczbą chwytliwych tematów rozrzuconych po 22 utworach. Tyle że te strzępy kompozycyjne (1-4 minuty) przypominają o użytkowym charakterze wydawnictwa. Chociaż więc „Tronowi” bliżej do dzieł Vangelisa niż produkcji Johna Williamsa, płyta jako taka szans na samodzielny byt raczej nie ma.

(źródło: Machina)

Fine.




2 komentarze

  1. fripper pisze:

    To właśnie muzyka sprawia, że momentami fantastycznie ogląda się ten w sumie dość dziadowski film. A szkoda, bo minimalistyczna kolorystyka i kilka innych rozwiązań wizualnych dawały pole do popisu.
    Za to sama muzyka słuchana bez filmu traci siłę rażenia i robi się byle jaka. Najlepsze są momenty w których Vangelis gładko łączy się nowocześniejszymi brzmieniami. No i faktycznie „syntezatorowe tematy jakości w kinie rzadko spotykanej”.
    Ale tego jest zaskakująco mało i nie tworzy fajnej płyty. Największym dla mnie rozczarowaniem są kawałki dokładnie kopiujące styl Zimmera z ostatnich produkcji Nolana (narastające, rytmiczne dum-dum-dum-dum – świetnie sparodiowane kiedyś w South Parku). W ogóle większość płyty to rzeczy mdłe przeraźliwie.
    I film i muzyka to niewykorzystane fajne pomysły. Szkoda.

    A do oryginalnego „Tronu” mam ogromny sentyment, choć widziałem go tylko jako dziecko. Puszczali chyba w sobotnim paśmie Disneya w TVP.

  2. Mariusz Herma pisze:

    Też pamiętam oryginał tylko przez dwudziestoletnią mgłę – zostały mi w pamięci głównie tory świetlne i wrażenie, hm, olśniewającego futuryzmu.

Dodaj komentarz