Ojej (7)

Radiohead po prostu nie przestają inspirować. Tyle dobrze, że 28-letni piosenkarz i autor tekstów James Morrison nie zapragnął uzupełnić luki w scenariuszu. Biografia Morrisona okazuje się swoją drogą bardziej oryginalna od dyskografii artysty: „Niepowtarzalność [jego głosu] to efekt choroby – krztuśca, który prawie odebrał mu życie we wczesnym dzieciństwie”.

*

Obejrzałem głośne choć ciche „Drive”. Sprowokowała mnie Małgosia Sadowska, pisząc w nowym „Wprost”: „Mało kto wie, że swoje najbardziej odjazdowe filmy Nicolas Winding Refn nakręcił dawno temu”. Gdy krytyk stosuje taką konstrukcję, to należy natychmiast pobiec do kina, księgarni czy Google.

„Drive” wygrałoby mnie już pierwszą i prawie ostatnią sceną romantyczną, którą opatrzono utworem niepodlegającym rotacji w moim topie wszech czasów: „An Ending (Ascent)” Briana Eno z płyty „Apollo: Atmospheres & Soundtracks” macanej już przedtem przez Danny’ego Boyle’a (w „Trainspotting” i w jednej z nielicznych zielonych scen w „28 Days Later”) czy Stevena Soderbergha („Traffic”).  Za każdym razem miałem wrażenie, jakbym nieoczekiwanie spotkał starego przyjaciela.

.

Fine.




2 komentarze

  1. Pablo Renato pisze:

    „Krztusiec” – co za piękny przymiotnik na określenie niektórych wokalistów…

  2. Jakub pisze:

    W kwestii „An Ending (Ascent)” polecam dokument Pratchetta o eutanazji. Jeden z jego bohaterów umieszcza ten utwór na swojej składance-soundtracku „do śmierci” .

Dodaj komentarz