„Odnoszę wrażenie, że muzyka rozrywkowa zupełnie nie podtrzymuje tradycji swoich starszych koleżanek-dyscyplin i konsekwentnie broni się rękami i nogami przed postacią muzyka-krytyka”. (Borys Dejnarowicz @ TMM)
.
Brian Eno
David Byrne
David Bowie
Frank Zappa
Chuck D
Robert Fripp
Steven Wilson
Jace Clayton (DJ/rupture)
Daniel Martin-McCormick (Mi Ami, Ital)
Björk
Steve Albini
Amy Klein (Titus Andronicus)
Trent Reznor
Saul Williams
Matt LeMay (Get Him Eat Him)
Carrie Brownstein (Sleater-Kinney, Wild Flag)
Travis Morrison (The Dismemberment Plan)
John Darnielle (The Mountain Goats)
Paul D. Miller (DJ Spooky)
Brian Cook (Russian Circles)
Martin Clark (Blackdown)
Wojciech Waglewski i syn
Afrojax
+cały ten jazz
Tyle w kwadrans!
.
Wojciech Kucharczyk aka The Complainer (aktualnie tu http://www.popupmusic.pl/autorzy/Wojciech+Kucharczyk)
Ken Vandermark (http://kenvandermark.com/perspectives.php, ale np. Thought About Survival akapit po akapicie pojawiło się też tu http://www.facebook.com/pages/Ken-Vandermark/121287797247?ref=ts)
tyle wśród znajomych
Drew Daniel z Matmos pisuje dla P4K-a. Caetano Veloso czasem nie napisał kilku tekstów?
Tak, Borys wspomina Daniela w swoim tekście. O tekstach Caetano nie słyszałem – ale pewnie i tak pisał w mowie ojczystej?
Kolejne nazwiska do listy: Bruce Russell z The Dead C, który nawet bardziej teoretyzuje niż recenzuje; Britt Brown; David Toop to na mój rozum też jest muzyka popularna. Żeby było śmieszniej, sponsorowany przez T-Mobile magazyn Electronic Beats od kilku numerów wręcz stawia na to, żeby o muzyce pisali i rozmawiali muzycy, ewentualnie artyści z innych obszarów
Ira Kaplan z Yo La Tengo, ale nie wiem, czy jeszcze pisuje
Najciemniej pod latarnią: Chris Cutler!
Steve Goodman aka Kode9, czyli kolejny tutaj z doktoratem i książką na koncie
Ha, dobry wątek.
Stefan Betke (recenzuje płyty dla „Electronic Beats” – tak a propos komentarza Piotrka)
Neil Tennant z Pet Shop Boys
Pewnie już trochę nieaktualne, ale Henry Rollins udziela się w różnych gazetach, ma nawet swojego bloga w serwisie internetowym jednej z nich (z tego co pamiętam „LA Weekly”). Ale fakt, że „Electronic Beats” najszybciej zamyka dyskusję.
Jeśli „muzykrytyk” to nie tylko ktoś, kto pisuje recenzje innych zespołów ale też ktoś, kto dokonuje krytycznej refleksji nad różnymi aspektami muzyki, to np. cała „Arcana: Musicians on Music” też się powinna liczyć (tam poza Zornem, m.in. Patton, Ribot, Frisell i in.).
Niewątpliwie wielu jazzmanów coś tam pisało, m.in. William Parker czy Matthew Shipp.
Wiem też, że Jenny Hval pisuje o muzyce, ale po norwesku, więc nie wiem co.
No i jeszcze znalazłem: http://www.pastemagazine.com/blogs/lists/2012/04/20-musicians-who-write-about-music.html (część się powtarza, ale nie wszyscy).
I kto jeszcze? ; ) Kwestię widzę dwojako.
Raz, że Borys się być może zapędził – wciąż ma w pamięci negatywne reakcje na jego tekst będący odpowiedzią na niektóre recenzje jego solowego debiutu, więc w felietonie chciał umieścić tę sytuację w szerszym kontekście, legitymizującym jego zachowanie i/lub – załóżmy niewinnie – by po prostu uzyskać szerszą perspektywę i dystans do omawianego tematu.
Pojawia się pytanie do bardziej oczytanych ode mnie, czy nie chybił typologicznie. Jego tekst w sprawie „Divertimento” jest polemiką, obroną efektu własnej pracy przed niezamierzonymi przez twórcę sposobami odbioru i wartościowania. Natomiast na T Mobile Borys poruszył w jego kontekście sprawę wypowiedzi krytycznych, których głównym punktem odniesienia – tak mi się przynajmniej wydaje – przeważnie nie była twórczość własna ich autorów, a jeśli już, to nie chodziło w nich o kalibrowanie krytyka, który już zdążył wyrazić swoje zdanie o ich twórczości w oparciu o inny system wartości, niż to zakładał twórca.
Zmyślam, bo nie znam tych tekstów i czekam na opinie z konkretną wiedzą, ale wyobrażam sobie, że Brianowi Eno nie chodziło o to by się bronić przed zaklasyfikowaniem go do space popu czy library music a Byrne raczej nie uczulał speców od muzyki afrykańskiej by do jego twórczości przykładali miarę taką jak do innych przykładów szeroko pojętej muzyki popowej.
Poza tym sprawa nabrała kolorów po publikacji tekstu Borysa o „Divertimento”, wcześniej przecież z powodzeniem przez wiele lat recenzował muzykę i nie zauważyłem żeby często i w dużej ilości pojawiały się pretensje, że jednocześnie jest członkiem The Car Is On Fire.
Dwa: nie zgadzają mi się niektóre nazwiska przywołane na tym blogu i w komentarzach z intencją T Mobilowego felietonu Borysa piszącego ściśle o muzyce rozrywkowej, o piosenkach. Nawet
„Divertimento”, bez którego prawdopodobnie nie byłoby artykułu „inicjującego skromny cykl”, autor od razu anonsował jako album popowy, jedynie korzystający z środków neo-poważki. Więc nie ma moim zdaniem sensu przywoływać jazzowców czy twórców awangardowych/obskurnych odmian elektroniki (Matmos) czy rocka (Dead C), bo dla odbiorców ich gatunków i nurtów naturalne jest bardziej intelektualne, metamuzyczne podejście. Ich punkt wyjścia to „pop”, który zabierają w inne obszary. Z takiego „innego obszaru” startuje natomiast „Divertimento”, ale jego kierunkiem jest „pop”. Inna metodologia, inna baza odbiorców.
Poza tym tych kilkanaście wymienionych tu osób, które z mniejszym wahaniem można by zaliczyć do muzyki „rozrywkowej”, jest rozsianych po całej jej historii, szczyt aktywności wielu z nich przypadł przed erą Internetu, która zupełnie zmieniła relacje w trójkącie twórca – krytyk – pozostali odbiorcy. Zostaje nieliczna grupa, może maksymalnie dziesięciu osób, aktywnych obecnie i raczej nie wiodących – czy nie wypada ich nazwać owym kontrowersyjnym określeniem wyjątków od reguły? : )
Pozostaje jeszcze pytanie, na które pełna odpowiedź wymagałaby drobiazgowych ocen i porównań: jak rozkładają się proporcje rozpoznawalności tych aktualnie działających muzyków jako autorów muzyki i jako krytyków/recenzentów, jak pod tym względem wypadają oni w porównaniu z proporcjami rozpoznawalności Borysa w tych dwóch dziedzinach?
1. Są jeszcze chociażby zastępy intensywnie muzykujących krytyków, czasem bardzo znanych: od Chrstophera Weingartena po Sashę Frere-Jonesa. No i Borysa.
2. Matmos wymienia sam Borys, wypada więc uznać, że „muzykę rozrywkową” rozumie jako +/- niepartyturową, a nie tylko Billboard. Potwierdza to przeciwstawienie jej teoretyzujących kompozytorów – Berlioza, Schumanna czy Schoenberga.
3. Chyba jednak za dużo tych wyjątków od reguły, więcej niż w felietonie wymienia się piszących kompozytorów i artystów pozostałych sztuk. A i tak ogarniamy tutaj drobny wycinek krajobrazu. W każdym razie jeśli to mało, to proszę o zestaw filmowców albo malarzy mniej rozsiany po historii oraz stylistykach ich własnych dyscyplin :-)
Co do innych wątków, to chyba nie mam zdania.
Nie twierdzę, że tekst Borysa jest myślowo nieskazitelny i go nie bronię, przecież w pierwszym „punkcie” zwróciłem uwagę na nieadekwatne uogólnienie. Bardziej biorę felieton punkt wyjścia i próbuję uzyskać własną perspektywę.
Wydaje mi się, że wątki, w których nie masz zdania są tu kluczowe. Chociażby tak jak nie da się za bardzo „bronić czarno-białej tezy”, tak samo trudno mieszać ze sobą realia „biało-czerwone” ; ) i zachodnie polemizując tylko przy użyciu „nagiego” zestawu nazwisk.
Tarkowskiego przecież Borys traktuje jako słabo powiązany z główną tezą, bardziej anegdotyczny punkt wyjścia, skupia się raczej na Francuzach z 60s/70s. Jednak w tym miejscu można zauważyć, że wszystko to przykłady anachroniczne, bo czy dzisiaj Von Trier czy Lynch wypowiadają się teoretycznie?
Ale przede wszystkim brakuje mi i u Borysa, i tu wspomnianego uwzględnienia specyfiki polskiej sceny i społeczności odbiorców na tle Zachodu. Inne znaczenie, bo jednostkowo pionierskie ma w Polsce Borys, a inne np. ekipa związana z Pitchforkiem, który nie jest tak mocno łączony tylko z jakąś jedną postacią, która by skupiała na sobie uwagę.
No i charakter tej uwagi, czynniki psychologiczne, socjologiczne. Specyfika retoryki Porcys, jej wpływ na sposób „bycia” i odnoszenia się do innych u użytkowników tamtejszego forum, bo to przecież tam się pojawiła i stamtąd gdzie indziej przyszła większa część reakcji na polemikę związaną z „Divertimento”.
„Wydaje mi się, że wątki, w których nie masz zdania są tu kluczowe”.
One dotyczą już odgadywania intencji i motywów Borysa i jego doświadczeń jako twórcy – skądinąd też sobie z nim na temat „Divertimento” trochę teoretyzowałem. A mnie chodzi tylko o odmienne obserwacje odnośnie (jednak) głównego tematu felietonu.
Kiedy człek, który o muzyce pisze, sam też coś muzykuje (-ował), wystawia się na łatwy cel tym, którym się to jego pisanie nie podoba. No, ale kto jest bez winy… ;-)
http://www.porcys.com/Others.aspx?id=206