Serwis wystartował na początku poprzedniej pory roku i od razu przekonfigurował moje słuchanie. Bywa, że na premiery okołopitchforkowe zwyczajnie szkoda mi czasu, skoro alternatywą jest przygoda i szansa na autentyczny zachwyt – a nie kolejne przyzwoite wydawnictwo w duchu poprzednich płyt inspirowanych zamierzchłymi sławami.
Utwory wrzucane na beehype’a przechodzą podwójne filtrowanie – lokalne i globalne – ale mimo to mamy ich już w katalogu ponad 300, a nasza playlista na SoundCloudzie dobija 11 godzin. W zasadzie każdy z kawałków mógłbym uczciwie polecić, ale dokładam filtr trzeci, czyli garść moich prywatnych faworytów z ostatnich trzech miesięcy:
• (me llamo) Sebastián – Varita Mágica (Chile)
Przebój ostatnich tygodni, zwarta i chwytliwa piosenka z małymi gmatwaninami ukrytymi między nutami. Plus sympatycznie pocieszny teledysk.
• Marten Kuningas – Tagurpidi Vaal (Estonia)
Ballada na głos i kosmicznego stratocastera, pop dla space-, post-, progrockowców. Polecam też śliczny instrumental, który uświadamia, że podstawa to podstawa i na solidnym fundamencie można zaśpiewać cokolwiek.
• Lili Limit – To… (Japonia)
Gdyby math-rock poszedł w tym kierunku – niebywale inteligentnej i precyzyjnie skontruowanej muzyki, której da się jednak słuchać bez ciągot matematycznych – byłbym mathrockowcem. W tym duchu oczywiście także dziewczęta (i chłopak) z Tricot oraz podobnie mieszane płciowo i również ścisło-humamistyczne Uchuconbini. Czyżby sekret krył się właśnie w dwóch płciach?
• Okudzhav – Vzroslye (Rosja)
Niełatwo się ostatnio zachwycać tamtejszą kulturą, ale pewnie tym bardziej trzeba. Окуджав nie pozostawiają zresztą wielkiego wyboru – ani w tym singlu, ani w poprzednim. Z wierzchu prosta chwytliwość, pod powierzchnią dziwny niepokój i napięcie.
• Yasmine Hamdan – Beirut (Liban)
• Fayrouz Karawya – Ras Shebaky (Egipt)
Dopiero włóczenie się po Soundcloudzie uświadomiło mi, jak bogaty i w muzykę, i w świadomych słuchaczy jest ignorowany przez nas teren Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA). Czyli zamieszkiwany przez 400 milionów ludzi, których muzyczne tradycje sięgają początków cywilizacji. Sytuację korzystnie komplikuje tamtejsza wspólnota językowa. Jak już docenimy Latynosów, przyjdzie czas na Arabów.
• The Bambir – Khio (Armenia)
Ormianie muzykują obecnie głównie poza granicami własnego kraju, większość lokalnej muzyki dostarcza diaspora. Ale The Bambir – specyficzna instytucja przekazywana z lidera na lidera raczej niż typowy zespół – grają na miejscu. Słuchać, oglądać i tęsknić.
• Natisú – Mañana (Chile)
Przez tę piosenkę kibicuję w mundialu Chilijczykom. No i sama Natisú ucieszyła się bardzo z wychwycenia jej, jako pierwsza, ale nie ostatnia, uświadamiając mi, że nie robimy serwisu tylko dla słuchaczy.
• Raz Shmueli – On Me & You (Izrael)
Brazylia, Japonia, Korea czy Francja – wiadomo, że dzieją się tam rzeczy niezwykłe i można by się ograniczyć do słuchania dowolnego jednego z nich. Ale kilka innych krajów zupełnie niespodziewanie okazało się zagłębiami fenomenalnej muzyki. Chile, Indonezji czy właśnie Izraelowi się przelewa.
• Prodavac – Malý Ráje (Czechy)
To samo dotyczy Czech i Słowacji, do których mam dodatkową słabość ze względu na urok języków. Korespondenci w obu tych krajach znikli nam ostatnio i wrzuciliśmy jeno ten prosty kawałek, ale polecam archiwum obu krajów. Koniecznie „Otec”.
• Cléa Vincent – Retiens mon désir (Francja)
A jednak przebój „All That She Wants” miał sens. Było nim zainspirowanie tego coveru zupełnie nowej dziewczyny na francuskiej scenie.
• Juçara Marçal – Velho Amarelo (Brazylia)
Solowa debiutantka, ale ma za sobą ponad 20 lat kariery i pół wieku życia. W zespole lokalne sławy, wśród inspiracji i autorów części materiału brazylijskie legendy. Jedna z lepszych płyt roku.
• Szabó Balázs Bandája – Hétköznapi (Węgry)
Folku wiele nie prezentujemy, ale czasem trafiają się hity i to jeden z nich – wynaleziony zresztą przez Michała Wieczorka. Miks nie tylko stylistyczny, ale i lingwistyczny, węgiersko-francuski.
• Neon Bunny – It’s You (Korea Południowa)
K-pop nie-zły.
• Yoshida Yohei Group – Boulevard (Japonia)
Pogodna ekipa reprezentująca niejaki „city pop”, tutaj w piosence rozbudowanej o trochę przyjaznych partii instrumentalnych. Wrzuciliśmy ją tydzień temu i od tego czasu muszę ją przesłuchać przynajmniej raz dziennie.
• Capicua – Vayorken (Portugalia)
I jeszcze dziewczyna z obrazka powyżej. Polubiłem ją wtórnie, widząc reakcję świata, bo utwór zebrał wyłącznie entuzjastyczne recenzje z kierunków wszelakich. Co imponuje tym bardziej, że hip-hop, najbardziej językowy z gatunków, sprawdzał się nam dotąd umiarkowanie. Koniecznie z teledyskiem.
*
I jeszcze obserwacja: większość wrzucanych przez nas utworów okazuje się mieć na Soundcloudzie czy YouTube po kilka tysięcy, a czasem ledwo kilkaset odsłon. Także ostatnie typy z Polski – Oxford Drama, Martina M, Natasza Ptakova – to postacie z mniejszą liczbą lajków na fejsie od nas. Wspaniałych czasów dożyliśmy, że możemy się tak odnajdywać z pominięciem całego układu pokarmowego. I że artyści mogą wychodzić w świat bez względu na recepcję w kraju.
.
O bogactwie muzyki latynoskiej i arabskiej miałem już jakieś pojęcie, ale szczególnie w tym drugim przypadku na przeszkodzie w odkrywaniu nowych rzeczy stała bariera językowa i fakt, że bardzo dużo dzieje się tam na soundcloudach i jutubach, a instytucja albumu jest na marginesie (w nowej muzyce). Świetne w beehype’ie jest to, że muzykę polecają lokalsi.
Zupełnym zaskoczeniem z kolei było dla mnie bogactwo Indii i Pakistanu, że to nie tylko okołobollywoodowe granie. Łaskawszym okiem (a może raczej uchem) spojrzałem na Japonię, którą wcześniej pomijałem w poszukiwaniach nowej muzyki.
Kiedy pisałem rok temu tekst o protest-songach, tamtejsi upierali się, że nie ma sceny lokalnej. Bzdura. Od elektroniki po indie. Zresztą polecam ten artykuł o nowej scenie w Karachi, mieście liczącym ponad 10 mln mieszkańców:
http://caravanmagazine.in/arts/beat-boys
Jeden z bohaterów notabene jest naszym „lokalsem”.
A z Arabami na SC prawda, główni selekcjonerzy forwardują po prostu wszystko od klasyki sprzed półwiecza po fatalny pop, trzeba sprawdzać track po tracku.
Tekst bardzo ciekawy, zresztą Caravan polecił mi jakiś czas temu kolega, który jest mocno zajawiony Indiami. Fantastyczny magazyn, swoją drogą, nie tylko jeśli chodzi o tematy kulturalne.