UL/KR – UL/KR

UL/KR – UL/KR (Thin Man)

 

Średnio zainteresowany alternatywą kumpel przysłał mi link do „Po tak cienkim lodzie” z dopiskiem: „[Jestem] zadurzony”. Reszta płyty średnio mu się spodobała. Inny kolega, słuchający dla odmiany zawodowo, wyznał mi w sekrecie: „A Ruiny jaki cios? Jak pan śpiewa, że „szczęściarze”, to się mi nogi uginają”. Obu odpisałem, że ja z kolei musiałem po trzykroć obrócić „Tuż nad głowami”, zanim byłem w stanie zająć się resztą. Dobrze świadczy o płycie, gdy ludzie kłócą się o najlepszy utwór.

Zachwyt „Tuż nad głowami” argumentowałem tym, że są to trzy piosenki w jednej. I znów dobrze świadczy o zespole, gdy pomysłów ma więcej niż czasu. Stąd rozpisanie zaledwie 22 i pół minuty debiutu UL/KR na dziennikarskie stylistyki okazuje się jak na razie ponad recenzenckie siły – bo porządnej analizy muzycznej „UL/KR” jeszcze nie widziałem. I sam też wolę się wymigać tandetnym: „najlepiej posłuchaj”.

Dorzucę tylko dwa dziwne skojarzenia, które wzbudziła we mnie ta płyta. Najpierw bardzo złe, a na końcu bardzo korzystne. Wokal Błażeja Króla w pierwszym starciu skojarzył mi się z Comą i aż musiałem podpytać znajomych, czy też tak mają (kilku miało). To jednak szybko mija. Zostaje dowód na to, że dramaturgia i patos są narzędziami jak każde inne. Same w sobie neutralne – żenada wynika z niewłaściwego użytkowania. Minęło kilkanaście przesłuchań i przeszło mi przez głowę inne skojarzenie: kilka lat wcześniej, kilka piosenek więcej i pewnie pisałoby się o tej płycie jako o „polskim Kid A”.

.

Fine.




14 komentarzy

  1. Ivt pisze:

    Czyli nie tylko ja tak mam? 4 piosenki zapętlone, tuż nad głowami po tak cienkim lodzie brodzę (w) ruiny.
    Hipnotyzują mnie.
    Dawno tak nie miałam.

    A o tej Comie tez pomyślałam. Myśl szybko znikła, inaczej bym nie słuchała.

  2. wieczór pisze:

    też myślałem o comie, ale potem przeszło to w Eddiego Veddera/Stanisława Soykę.

  3. ArtS. pisze:

    Posłucham, ale tak w ogóle, to gdzie są 'Najlepsze z 2012′?

  4. koko pisze:

    dokładnie tak samo miałem. Słuchałem „Po tak cienkim lodzie” w Trójce i ucieszyłem się , że wreszcie Coma mnie rusza. A potem po raz kolejny ucieszyłem się , że to jednak nie Coma. A jeszcze potem przypomniało mi się to wrażenie, kiedy dawno, dawno temu kupiłem czerwoną kasetę Aya RL i słuchałem „Unikaj zdjęć „, „Księżycowego kroku” itd.

  5. Mariusz Herma pisze:

    > Posłucham, ale tak w ogóle, to gdzie są ‘Najlepsze z 2012′?

    Czekają w zasadzie na „Opublikuj”, ale chcę wcześniej nieco nadrobić z recenzjami tychże najlepszych. No i tytuły gromadzą się w tym roku dosyć mozolnie, trochę z mojej winy, bo nadrabiam starocie.

    Koko – dobre :-)

  6. ArtS. pisze:

    U mnie też mozolnie, choć intensywnie staroci nie nadrabiam, raczej wracam do pozycji już znanych, bo nic nowego mi się do końca nie podoba. Czyli syndrom „niezłe, niezłe, ALE…”.

  7. […] tekstów o hipnotycznym bardziej nawet niż sama muzyka działaniu. Była o tym ostatnio krótka dyskusja u Mariusza Hermy. Ogólnie zgadzam się z tonem, choć mnie wokale Błażeja Króla przypominały […]

  8. frey pisze:

    a mnie skojarzyło się z czerwoną płytą Aya RL…świetna płyta

  9. m pisze:

    Ja jestem za „Tuż nad głowami” i za „Ruiny”. Bardzo dobra płyta!

    A tak na marginesie – czy ktoś mógłby pokusić się o krytkę Comy, z której dowiedziałbym się, dlaczego jest to zespół tak nielubiany? Cos przegapiam, nie słuchałem płyt, ale to co do mnie dociera via radio nie odrzuca tak bardzo, nie wzbudza niechęci, raczej przepływa mimo. Czy dobrze rozumiem, ze to największy „obciach” od czasu Ich Troje? (Jeśli to pytanie nie namiejscu, to przepraszam ;)

  10. Mariusz Herma pisze:

    Prawdę powiedziawszy nie słuchałem dobrowolnie Comy od… 2004 roku, czyli premiery pamiętnego debiutu. Ale myślę sobie, że tytuły ich płyt mogą być pewną podpowiedzią:

    „Pierwsze wyjście z mroku”
    „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”
    „Hiptertrofia”
    „Symfonicznie”
    „Excess”

  11. m pisze:

    Ok, I think I got it:)

    Wracając UL/KR – trochę mnie niepokoi ta płyta, ma w sobie coś nazbyt uwierającego, a jednak chce się do niej wracać. Ciekawe jak się jej będzie słuchało w 2022. (Optymistycznie zakładam możność.)

  12. badalamenti pisze:

    A ja usunąłem z playlisty instrumentalne utwory nr 1 i 5 a pozostałe 18 minut hipnotyzują nawet przy 37. przesłuchaniu. Głębia dźwięku i głębia tekstu, spójnie, nie przeciwko sobie. Wraz z Milcz Serce na mojej top półce polskiej muzy ostatnich miesięcy. Polecam.

  13. […] Bear – Shields (Warp) UL/KR – UL/KR (Thin Man) Doit Science – Information (&) Metá Metá – MetaL MetaL (Desmonta) […]

  14. […] Wymian ekstatycznych maili po premierze „Ament” nie odnotowałem, co chyba nie tylko we mnie zrodziło pytanie, czy rozchodzi się o jakość, czy tylko o kolejność. Według mnie materiał ustępuje jednak ubiegłorocznemu, ale płyty wybitne rzadko wychodzą parami. No i jeśli „UL/KR” mogło się kojarzyć z „Kid A”, to również ze względu na konsekwencje, jakie niesie dla zespołu. Radiohead od ponad dekady usiłują wyrwać się cienia, który rzucili pod koniec ubiegłego stulecia na własną karierę i w którym nawet bardzo dobre płyty wydają się mniej barwne. Owo błogosławione przekleństwo ich spotkało jednak na półmetku, a nie – jak gorzowian – na samym starcie. Czym na razie chyba się specjalnie przejmują. Domykają spokojnie wątki i czyszczą dyski przed otwarciem kolejnego rozdziału. Którego, podejrzewam, są równie ciekawi, co my. […]

Dodaj komentarz